wtorek, 25 lipca 2017
Niemcy wiedzieli o Holokauście. Wermacht dostawał żołd z majątku zamordowanych Żydów
https://superhistoria.pl/druga-wojna-swiatowa/36552/Goetz-Aly-Wszyscy-Niemcy-wzbogacili-sie-na-Holokauscie.html
Z tego wynika, że przed wojną Niemcy były na dobrej drodze do katastrofy gospodarczej.
Zgadza się. W 1938 r. niemieccy przedsiębiorcy nie chcieli już kupować rządowych obligacji. Uważali, że to zbyt ryzykowna inwestycja. Rząd musiał wykonywać karkołomne manewry podobne do tych, jakie dziś wykonuje Europejski Bank Centralny, czyli przez pośredników skupować własne obligacje, żeby utrzymać odsetki na znośnym poziomie. Jednak to nie mogło trwać w nieskończoność.
Czy w takim razie wojna była ucieczką do przodu? Ratunkiem przed katastrofą gospodarczą?
To oczywiście nie był główny powód rozpoczęcia wojny, ale jedna z istotnych przyczyn. Pod koniec lat 30. Niemcy żyli na kredyt, bo dla nazistowskiej wierchuszki było jasne, że państwo spłaci go pieniędzmi pochodzącymi z rabunku wojennego.
Jednak wojna wiąże się przecież z ogromnymi kosztami.
Tak, ale Niemcy wymyślili system, dzięki któremu to nie oni za wszystko płacili. Prowadzili wojnę na koszt mieszkańców podbitych krajów. Było na to wiele sposobów. Władze okupacyjne sprawdzały, ile wynosił ostatni budżet zajętego kraju i dokładnie tyle zbierały na utrzymanie wojska. Były to tak zwane „koszty okupacyjne”. Z tych pieniędzy Niemcy wypłacali żołnierzom żołd, kupowali żywność, sprzęt, benzynę i wszystko, co było potrzebne do prowadzenia wojny. Na przykład rozmieszczone w Polsce lazarety dla niemieckich żołnierzy rannych na froncie wschodnim utrzymywano za złotówki z podatków zebranych od Polaków. W ten sam sposób za Wał Atlantycki zapłacili Francuzi, a na benzynę do samolotów, które startowały z belgijskich lotnisk, by bombardować Anglię, pieniądze musieli wyłożyć Belgowie.
Jaki to wszystko miało wpływ na gospodarki okupowanych krajów?
Niemcy doprowadzali je do ruiny. W 1942 r. w Generalnym Gubernatorstwie oszacowali liczebność swoich oddziałów na 400 tys., choć w rzeczywistości stacjonowało tam 80 tys. żołnierzy. Pięciokrotne zawyżenie tej liczby pozwoliło narzucać pięciokrotnie wyższe świadczenia. Za te pieniądze Niemcy skupowali w Polsce tyle żywności, że brakowało jej dla Polaków. Jednak nie chodziło wyłącznie o podatki, kontrybucje i zwykły rabunek, który też odbywał się na wielką skalę. Opracowano wiele zmyślnych sposobów na to, jak finansować wojnę i utrzymywać dobrobyt w Niemczech dzięki cudzym pieniądzom. Wymuszano na przykład na okupowanych krajach ogromne, nieoprocentowane kredyty. Formalnie rzecz biorąc, III Rzesza była winna dziesiątki miliardów marek okupowanym, neutralnym i sojuszniczym krajom europejskim.
Niemcy utrzymywali w podbitych krajach miejscowe waluty. Był w tym jakiś głębszy zamysł?
Oczywiście. To umożliwiało prowadzenie rabunkowej polityki. Niemcy utrzymywali w okupowanych krajach banki centralne i emisyjne, do których wprowadzali swoich urzędników. Pozwalało im to na różne manipulacje. Na przykład sztucznie zaniżali kursy obcych walut. Rzesza sprowadzała z podbitych państw bardzo dużo towarów, żywności i surowców, więc dzięki sztucznie obniżonym kursom franka, złotówki czy rubla import był tańszy.
III Rzesza wyzyskiwała swoich sojuszników?
Sytuacja Rumunii, Słowacji czy Węgier wcale nie była znacznie lepsza niż krajów okupowanych. Sojusznicy musieli płacić tak zwaną składkę na pokrycie kosztów wojennych. To też były ogromne kwoty.
Czy to wszystko było zaplanowane już przed wojną, czy Niemcy na bieżąco wymyślali kolejne sposoby wyprowadzania pieniędzy z państw europejskich?
Niemiecka inteligencja intensywnie pracowała nad tymi zagadnieniami przez całe dwudziestolecie międzywojenne. Różni naukowcy szukali odpowiedzi na dwa zasadnicze pytania: „Gdzie popełniliśmy błędy w czasie I wojny światowej?” i „Co zrobić, żeby następnym razem się udało?”. Wojskowi zajmowali się obmyślaniem nowej taktyki, a ekonomiści pracowali nad sposobami zarządzania gospodarką wojenną.
Na czym polegały te błędy popełnione w czasie I wojny światowej?
Było kilka problemów. Po pierwsze, Niemcy nie radziły sobie wówczas z rozdziałem żywności, co powodowało niezadowolenie ludności cywilnej. Po drugie, nie udało się zapobiec inflacji wojennej. Po trzecie, zdecydowaną większość kosztów związanych z prowadzeniem wojny ponosiło niemieckie społeczeństwo. Tym razem miało być inaczej. Założenie było proste: jeśli ktoś ma głodować, to nie my. Jeśli wojna musi powodować inflację, to niech ta inflacja będzie za granicą.
Inflację też udało się wypchnąć za granicę?
Tak. Gdy zaczęła się wojna, w Niemczech zwiększyło się zatrudnienie, ludzie mieli więcej nadgodzin i dodatkowe zmiany. Zgodnie z regulacjami wprowadzonymi przez hitlerowski rząd musieli za to wszystko otrzymywać dodatkowe wynagrodzenie. Mieli więcej pieniędzy, a jednocześnie na rynku zaczęło brakować towarów dla cywili, bo znaczną część produkcji przestawiono na cele wojenne. Jednym słowem – było za dużo pieniędzy i za mało towarów, więc inflacja musiała zacząć rosnąć.
Jednak nie zaczęła.
Zaczęła, ale za granicą. W banku Rzeszy wymyślono, że za zarekwirowany w krajach okupowanych dobytek Niemcy będą płacić specjalnymi kuponami. W pierwszej połowie wojny wypłacano również w tych kuponach żołd żołnierzom wojsk okupacyjnych. Niemcy wprowadzali je do obiegu na masową skalę i sprowadzali za nie towary, zaspokajając popyt w kraju. Mieszkańcy okupowanych terenów przyjmowali te kupony, bo można je było bez problemu wymienić na miejscową walutę. Jednak było to możliwe tylko dlatego, że Niemcy kazali miejscowym bankom emisyjnym drukować pieniądze, którymi je pokrywano. Jeśli na przykład Wehrmacht rekwirował jakiemuś Francuzowi konia, to ten Francuz odzyskiwał pieniądze, ale z francuskich podatków. Niemcy nie płacili za niego ani feniga. Wartość franków, rubli i złotówek zżerała inflacja, ale marka pozostawała stabilna, a przeciętny Niemiec miał poczucie, że jego oszczędności są bezpieczne. Inflacja w okupowanych krajach czasem wymykała się spod kontroli, co nie było korzystne dla Niemców. Wtedy interweniowali i żeby ją powstrzymać, używali na przykład złota wymordowanych Żydów. Taka operacja została przeprowadzona w Grecji.
Czy to wszystko były pomysły hitlerowskich ekonomistów?
Nie, wiele z nich pojawiło się, jeszcze zanim Hitler stał się popularny. Później minister finansów Lutz Schwerin von Krosigk, który objął stanowisko przed dojściem nazistów do władzy, i jego podwładni wielokrotnie w specjalnych raportach objaśniali te mechanizmy Hitlerowi i całej wierchuszce NSDAP. Musieli przy tym używać możliwie prostego języka, żeby przywódcy III Rzeszy wszystko zrozumieli. Dzięki tym raportom mnie jako historykowi łatwiej było pojąć, na czym to wszystko polegało.
Czy da się ustalić, ile III Rzesza zarobiła na majątku zamordowanych Żydów?
wiecej>>> https://superhistoria.pl/druga-wojna-swiatowa/36552/Goetz-Aly-Wszyscy-Niemcy-wzbogacili-sie-na-Holokauscie.html
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz