W tym miejscu były ważne ankiety które blogger nam skasował

wtorek, 26 września 2017

Czerwiec polski (Porphyrophora polonica) czyli co ma Międzymorze do kwasu karminowego





Teraz kolejna opcja – federacja montowana po dobroci lub na siłę, federacja, która tworzy się wokół rynku dóbr unikalnych i poszukiwanych, rynku, który nie da się przesunąć w żadną stronę, ale nadaje się do obrony. Federacja środkowo-europejska do stulecia XVIII tworzyła się wokół rynku czerwonego barwnika, czyli pokrywała się mniej więcej z zasięgiem występowania czerwca polskiego, takiej niedużej pluskwy. Ta pluskwa była więcej warta niż gotówka wydawana na amerykańskie urządzenia i lokalna oligarchia szybko się o tym przekonała. Jeśli ktoś nie rozumiał nowych czasów, ludzie księcia tłumaczyli mu to sposobami bezpośrednimi. Tamta federacja nie przetrwała jak pamiętamy, ale nasza historia bogata jest w doświadczenia federacyjne.

Nikt jednak nie rozumie ich sensu istotnego. Zwykle ludzie gadają, że unia polsko-litewska to przykład tolerancji dla inności. To są brednie. Unia polsko-litewska to przykład zorganizowanej obrony rynku produktów niezbędnych do życie wielkich populacji. I dzięki temu, że można było ten rynek obronić wspólnymi siłami unia przetrwała. Na rynek czerwca nałożyły się inne rynki: zboża, wysokiej jakości wyrobów stalowych, drewna. Stworzył się cały system zależności, który co prawda polegał ciągle, w większości przypadków, na dystrybucji surowca, ale już nie ludzi. Ludzi z Polski wywożono, ale miało to charakter rabunkowy, a nie systemowy. Nie było elementem polityki gospodarczej państwa. Państwo zaczęło się chylić ku upadkowi nie w chwili kiedy szlachta rozpiła ze szczętem chłopów pańszczyźnianych, ale wtedy kiedy wyjęto jeden z elementów prosperity. W naszym przypadku był to rynek czerwonego barwnika. Po tym tragicznym momencie wszystko się posypało. Nasza federacja zaś przestała być atrakcyjna dla rynków głębokich. Te bowiem dały szansę władcom zarządzającym Moskwą i tu dochodzimy do opcji trzeciej – Polska jako część rynku moskiewskiego. My to znamy z książek, a także własnego doświadczenia. Rynki globalne już i głębokie dały szansę Moskwie, a ta po serii gwałtownych prowokacji dewastujących Polskę, uczyniła z niej obszar produkcji na swoje wewnętrzne potrzeby. Wynikało to, jak za wczesnych Piastów, wprost z położenia geograficznego. Moskwa produkowała w Polsce i sprzedawała u siebie, aż do chwili kiedy jej prosperity nie zaczęła kłóć w oczy graczy globalnych. Polacy w państwie moskiewskim nie byli lubiani, strzelano do nich, ale kiedy wszystko się uspokoiło jakoś prosperowali. Z tej prosperity wzięło się kolejne polityczne złudzenie jakiemu ludzie hołdują do dziś – że można spokojnie funkcjonować w jednym organizmie z Moskwą – wariant pierwszy; że można skutecznie pozbyć się Moskwy i uzyskać niepodległość zatrzymując całość produkcji we własnych rękach, czyli w rękach rodzimych gangów zwanych dawniej oligarchiami. Ten drugi wariant nazywamy odzyskaniem niepodległości w roku 1918, a ten pierwszy endecją. Nie można zrobić ani jednego ani drugiego, albowiem w każdym przypadku centrum decyzyjne pozostaje poza krajem. Raz jest ono w Moskwie, a raz gdzie indziej. Wariant moskiewski został twórczo rozwinięty po roku 1945, choć zaplanowano go jak sądzę wcześniej. Nie został wprowadzony w życie, po tradycja federacji i ludzie jej hołdujący byli w Polsce ciągle zbyt silni. No, ale w końcu go wprowadzono. W roku 1917 okazało się, że Moskwa jest konglomeratem, który w żaden sposób nie może się utrzymać. Nie z powodu biedy wśród ludu, ale z powodu konfliktów w rządzących nią oligarchiach. No i z powodu braku doktryny, bo osoba panującego to nie jest żadna doktryna, tylko pułapka. Ktoś, nie wiem kto, pomyślał, że dobrze będzie zdewastować Moskwę, a przy tym jeszcze pół Europy, urządzić na tym obszarze tanią produkcję i tanie szkolnictwo techniczne na wysokim poziomie i czerpać z tego zasobu ile wlezie. Było to twórcze rozwinięcie koncepcji wczesnopiastowskiej połączone z koncepcją podporządkowania Polski Moskwie. Tyle tylko, że Polacy nie mogli już prosperować, bo nie o to chodziło. Chodziło o to, żeby chodzili na siódmą do pracy. Z takich oto wzorów korzystają politycy dzisiaj odnosząc się do naszej przeszłości i gawędząc o niepodległości, którą świętować będziemy przez najbliższe lata. Wariant dla nas najważniejszy czyli federacja jest w tych rozważaniach pomijany całkowicie, albo silnie krytykowany z pozycji wprost zidiociałych. Coś się oczywiście bąka o tym Trójmorzu, ale przecież żaden z polityków ni cholery nie rozumie o co w tym chodzi. Cesarstwo zaś weszło właśnie w nowy etap swoich dziejów i zacznie odzyskiwać punkty oraz odrabiać straty. Do pomocy wzięło sobie tak zwanych ekstremistów, którymi będzie teraz straszyć sąsiadów. Nie wiem czy w innych krajach Europy środkowej potrzeba stworzenia federacji jest w ogóle rozumiana, ale jak zwykle liczę na Węgrów. To co wczoraj powiedział premier Czech powoduje, że zamykam uszy dla dalszych jego wywodów. Polscy politycy nie rozumieją niczego. Polscy publicyści nie rozumieją niczego i kwestie niepodległości omawiają poprzez projekty łuków triumfalnych stawianych w środku Wisły. Te idiotyzmu skończą się kolejnym najazdem Brzetysława, który zaciągnie sobie kredyt u nowego jakiegoś Fuggera. Albo zmieni się sposób opisu historii i sposób opisu polityki, albo będzie po nas. Dziękuję za uwagę.

czerwiec polski (Porphyrophora polonica).  Pluskwiak żył na rozległych terytoriach Europy i Azji. Nazwę otrzymał ze względu na to, że z Polską kojarzył się najbardziej.

Kres eksportowej świetności przyszedł wraz z odkryciem obu Ameryk. W Europie pojawił się podobny barwnik, otrzymywany z larw żyjących na opuncjach (czerwiec kaktusowy). Najpierw importowano go z Meksyku, później uruchomiono produkcję na terenie Wysp Kanaryjskich. W XIX wieku zaczęto dodawać go do żywności. Trwa to do dziś. Koszenilę ukrytą pod symbolem E120 znajdziemy na przykład w jogurtach, napojach i słodyczach. Powszechnie używana jest też w przemyśle kosmetycznym.
Nazwa miesiąca pochodzi właśnie od tego owada! Czerwiec od pluskwiaka! W dawnej Polsce w tym okresie były ważne żniwa. Kokony z

Czerwiec trwały (Scleranthus perennis). Bylina z rodziny goździkowatych. To na niej żerują larwy czerwca polskiego. Źródło: Wikipedia.
larwami należało zebrać do nocy świętojańskiej. Chwilę później owady przekształcały się w imago i wylatywały. Koszenila, obok zboża i drewna, była jednym z głównych towarów eksportowych I Rzeczpospolitej. Ważna dla gospodarki kraju.
W dawnej Polsce bezgłowe larwy pospołu nazywano czerwem. Jak pisał znany przyrodnik Antoni Waga (1799-1890): Wyraz czerw znaczył w ogólności robaki…. Terminem tym określa się również larwy pszczół. Dlatego, szczególnie w dawnej etymologii (np. u Brücknera) znajdujemy wyjaśnienie jakoby nazwa miesiąca pochodziła od pszczelej młodzieży. Tymczasem historia jest znacznie starsza. I chyba ciekawsza.

więcej>>> http://krzysztofmatys.blog.onet.pl/2013/06/21/czerwiec-polski/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kto tak na prawdę konsumuje owoce pracy Polaków?

Wiem czy Wierzę?

Nie toleruję tatuaży ponieważ uważam że:

Uważam że najważniejsze przykazanie to: