W tym miejscu były ważne ankiety które blogger nam skasował

czwartek, 16 sierpnia 2018

Czy Ludmiła Kozłowska chce otwartego dialogu w sprawie Zygmunta Rumla?





Ktoś pomyśli, że oszalałem z tą omertą, ale wcale tak nie jest. Przeglądając strony w poszukiwaniu jakichś szczegółów życia Idy Grinspan natrafiłem na informację, że paryski meczet wydał książkę, w której udowadnia, że w czasie II wojny światowej w tymże meczecie ukrywano Żydów przed nazistami. Odpowiedź środowisk żydowskich na tę inicjatywę była raczej bełkotliwa i nieszczera, ale też trudno by była inna. Czegoś takiego nie spodziewałby się pewnie nawet sierżant Daniels. Jeśli ktoś wierzy jeszcze, że istnieje inna metoda badania historii niż negowanie faktów, ten powinien swoją wiarę porzucić, albowiem jest ona naiwna i nie przystaje do błyskawicznych zmian, jakim ulega dostępna nam rzeczywistość. Ja zaś będę dziś mówił o słowie omerta w odniesieniu nie do Żydów, nie do Arabów z Paryża, ale do naszych braci Ukraińców, a także w odniesieniu do tak zwanych „naszych”, szczególnie zaś do „naszych” poetów. Od dziś bowiem także zaczynamy handlować poezją, a nie dość, że zaczynamy, to będziemy to jeszcze czynić z sukcesem, albowiem, jak to już zapowiedziałem omerta będzie istotą naszych mechanizmów promocyjnych.

Jak widzimy we Francji nie ma przeszkód, żeby Arabowie mogli ustawić się w świetle tak korzystnym, jak to tylko jest możliwe. Nikt się nie przejmuje idiotyzmem takiej koncepcji, jak opisana wyżej i jej jawnym fałszem, podobnie jak nikt nie zamierza nigdzie publikować nazwisk żandarmów, którzy aresztowali Idę Grinspan i oddali ją gestapo. Po co? To byli przecież dobrzy Francuzi, może nawet lubili De Gaulle’a, może mieli rodziny, dzieci, po co ściągać na nich hańbę? Co innego w Polsce, tu można hurtem oskarżać cały naród o zbrodnie popełnione przez kogoś innego, albo wręcz o zbrodnie wymyślone i to jest na miejscu, ma sens i właściwie rokuje na przyszłość. A więcej jeszcze, każdy kto widzi w jaki sposób Polacy się zachowują uważa, że ma moralne prawo dokładać publicznie swoje trzy grosze, w formułach, które wydają mu się właściwe i stosowne. Tak, jak to zrobił na przykład prezes Towarzystwa Ukraińskiego, Grzegorz Kuprianowicz. Pan ten na lipcowych uroczystościach w Sahryniu powiedział, że zbrodnia w tej wiosce dokonana, była zbrodnią przeciwko ludzkości, a dokonali jej obywatele RP na innych obywatelach RP, którzy mówili innym niż tamci językiem i wyznawali inna wiarę. Jeśli zniekształciłem w którymś momencie wypowiedź pana Kuprianowicza bardzo przepraszam. Znaczenia to mieć nie będzie żadnego albowiem całością tej wypowiedzi ma się zająć prokurator, a to z tego względu, że doniesienie do prokuratury złożył w związku z tą sprawą wojewoda lubelski. Z tego, co można wyczytać w internecie pan Kuprianowicz broni się w ten sposób, że zaprzecza oskarżeniu jakoby porównał zbrodnię w Sahryniu z rzezią wołyńską. To pięknie, że tego nie zrobił, ale wojewodzie lubelskiemu o co innego zupełnie chodzi, a ja dodam od siebie, że w tej wypowiedzi, publicznej i wyemitowanej w obecności prezydenta Poroszenki wzywającego do pojednania mieści się i kłamstwo i prowokacja. I wielka szkoda, że wszyscy mieszkający w Polsce Ukraińcy tego nie widzą. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że oni to widzą, ale omerta zakazuje im przyjąć inne niż obrona Kuprianowicza stanowisko. Gdzie tam jest kłamstwo? Kuprianowicz twierdzi, że zarówno żołnierze AK, którzy zabili mieszkańców Sahrynia, jak i oni sami byli obywatelami II RP. To właśnie jest to kłamstwo. O ile żołnierze AK rzeczywiście nimi byli, o tyle mieszkańcy wcale nie. Oni byli obywatelami Generalnej Guberni, ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami. I tego się trzymajmy. AK była w latach okupacji organizacją nielegalną, albowiem reprezentowała zlikwidowane przez Niemców państwo polskie. Mieszkańcy zaś GG, nie mówiący językiem polskim, mieli, łagodnie rzecz ujmując, do zlikwidowanego przez Niemców państwa stosunek złożony. Wojewoda wysyłając zawiadomienie do prokuratury, zwrócił uwagę na to, że zbrodnia w Sahryniu dokonała się w marcu, a organizowanie uroczystości ją upamiętniających w lipcu i montowanie jakichś równoległych dla wołyńskich świąt, ma charakter prowokacji. Oczywiście, że ma, dokładnie taki sam, jak pisanie książki o tym, że paryski meczet ratował Żydów przed nazistami. Wobec tego co dzieje się w przestrzeni publicznej w Polsce od kilku lat, wobec tych wszystkich filmów i idiotycznych wypowiedzi celebrytów, na temat masowego udziału Polaków w holocauście, wypowiedzi działaczy mniejszościowych wpisują się w ten nurt, a to oznacza, że działacze ci maja jedynie złudzenie swobody wypowiedzi. Naprawdę zaś są ludźmi wynajętymi do podgrzewania atmosfery, przygotowanymi do cierpień na różnych pluszowych krzyżach. Jasne jest, że prokuratura nie wysunie przeciwko Kuprianowiczowi żadnych zarzutów, jasne jest, że on nie pójdzie siedzieć, ale sieć już się trzęsie od głosów, że to jest skandal, mam na myśli zawiadomienie wojewody, że na to po prostu brak słów. Bracia nasi, nie po raz pierwszy próbują zrobić z nas idiotów, a mają na to wyraźne i łatwo rozpoznawalne pozwolenie. Całą zaś rzecz, całą tę aferę z Kuprianowiczem stawiają na gruncie savoir vivre, którego my po prostu nie znamy…nie rozumiemy i nie potrafimy zastosować w praktyce. Jesteśmy poza międzynarodowymi standardami. Nie to co pan Kuprianowicz, który na oficjalnej uroczystości z udziałem głowy obcego państwa wyskakuje ze zbrodniami przeciwko ludzkości, znając dokładnie okoliczności wszystkich świętowanych w lipcu wypadków. Dlaczego on to robi? Bo może. Dlaczego ze strony ukraińskiej nie podnosi się żaden głos krytyki? Bo wiąże ich omerta. Pora teraz wyjaśnić jaki jest rzeczywisty sens znaczenia tego słowa, któremu bracia nasi oddają hołd bałwochwalczy. – Nie rozmawiaj o sprawie z tym, z kim można, ale z tym, z kim trzeba. A z kim trzeba? Trzeba rozmawiać tylko z tymi, którzy właściwie sprawę rozpoznają, to oznacza, w praktyce tylko wtajemniczonych. Po czym się ich poznaje? Po tym, że zawsze wiedzą co powiedzieć. Polacy kłócą się między sobą i mają swoje jakieś prywatne rzeczy do omówienia, nie ma między nimi zgody, także w sferze publicznej. Potrafią nie zgadzać się w kwestiach rudymentarnych, na przykład wszczynają awantury o Piłsudskiego, albo o inne jakieś ważne symbole. Nawet wewnątrz organizacji politycznych lub społecznych. Z Ukraińcami jest inaczej. Oni milczą i popierają jedną linię, tak jak w przypadku Kuprianowicza, ewidentnego prowokatora. Dlaczego tak czynią? Albowiem są organizacją podległą innym niż deklarowane ośrodkom i działającą w myśl innych niż deklarowane celów. Trudno bowiem oceniać to inaczej. W chwili kiedy PiS wystawia na pierwszą linię sporu polsko-ukraińskiego braci Żurawskich vel Grajewskich i gotowy jest na wszelkie ustępstwa, z tamtej strony odzywa się głos – bo to zbrodnia przeciwko ludzkości dokonana z pobudek dziwnych, może religijnych…A może to w ogóle byli Żydzi ci mieszkańcy Sahrynia, albo chociaż jeden się wśród nich trafił i teraz Kuprianowicz zrobi na tym jedynym habilitację, a jej opublikowanie spowoduje, że nawet Szewah Weiss się zdziwi, że takie rzeczy są w ogóle możliwe….O żadnej zgodzie nie może być mowy, albowiem chodzi o to, byśmy uznali, że nie było zbrodni wołyńskiej, a jeśli nie chcemy tego zrobić, to powinniśmy uznać, że wszystkie zakończone ofiarami ataki AK na ukraińskie i białoruskie wioski, są tej zbrodni równe. To zaś oznacza przyznanie wprost, że II RP była państwem tak samo zbrodniczym jak III Rzesza, państwem opresyjnym, mordującym swoich obywateli. A jeśli tak, to słusznie należał się odwet. I w kategoriach odwetu będzie się potem pisać o Wołyniu. Pewnie już się pisze, ale my tego nie wiemy. Stąd już tylko mały kroczek do ulubionego sportu naszych braci, czyli do wyznaczania granic etnicznych. Granice etniczne są wtedy kiedy jest etnos, ten zaś można zwieźć w jedno miejsce i tam pozostawić, a potem wokół niego wyznaczyć tę etniczną granice i szlus. Sprawa załatwiona. Czekam kiedy granice etniczne zaczną być wyznaczane w poszczególnych wioskach i po których podwórkach będą one przebiegać. Wracajmy do omerty. Ona jest prostym, widomym i niezaprzeczalny wyróżnikiem organizacji niesamodzielnych, podległych oddalonym ośrodkom, mającym plany nieznane członkom organizacji stosujących omertę, ale bezradnych wobec tych planów, ze względu na pieniądze, które dostają. Polacy mogą gadać co chcą, bo nikt ich nie dyscyplinuje, z Ukraińcami w Polsce jest inaczej. Prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma powiedział ostatnio, że bracia nasi powinni gdzie tylko można opowiadać o udziale oficerów ukraińskich w walkach z bolszewikami. To jest dla mnie osobiście wypowiedź zdumiewająca. Powód zaraz wyjaśnię. Oto organizacja mniejszościowa, bardzo zdyscyplinowana, z ludźmi posiadającymi niekwestionowany autorytet na czele, posiadająca budżety daleko większe niż na przykład wydawnictwo Klinika Języka. Szef zaś tej organizacji mówi – musimy opowiadać…Miły Panie, nie stać Was na zrobienie riserczu w zakresie badań tego problemu? Nie stać Was na zorganizowanie sprzedaży druków na temat udziału tychże oficerów w tej wojnie? Cóż to jest za problem? Ja rozumiem, że problem może być z napisaniem takiej książki, bo w trakcie pisania mogłoby się okazać, że fakty przeczą założeniom. No, ale są gotowe rzeczy. Nic tylko porozumiewać się z autorami, dać im trochę zarobić, a potem te książki wydawać i sprzedawać wszystkim mieszkającym w Polsce Ukraińcom. To stworzy rynek, wywoła dyskusję, będzie można się wreszcie spotkać i porozmawiać jak ludzie, zamiast wysyłać w eter te nieszczere komunikaty z fałszywą troską o Kuprianowicza, czy go czasem Lachy do tiurmy nie wsadzą. Ja rozumiem, że nikt z ukraińskich działaczy nie spotka się z nami tutaj, bo to jest dla zasłużonych naukowców, takich jak Kuprianowicz dyshonor może jakiś, albo jawne zaniżenie poziomu dyskusji. No, ale są badacze zawodowo interesujący się postawionym przez pana Tymę problemem, w dodatku mają oni dorobek. Jest w Kielcach Jacek Legieć i cały zespół współpracujących z nim ludzi. Cóż to jest za kłopot wydać temu facetowi książki i dać mu zarobić? On jest do sprawy ukraińskiej nastawiony pozytywnie i jest to historyk prawdziwy, a nie taki jak my tutaj.
Ja oczywiście szydzę, bo wiem, że celem braci naszych nie jest zorganizowanie rynku treści wokół spraw polsko-ukraińskich, ale wieczne dziamdzianie o tym jak im jest źle i jak strasznie są prześladowani w Polsce, tak strasznie, że aż po prostu brak słów. A to wszystko przy dotacjach z budżetu i organicznej ślepocie, która nie pozwala im zauważyć niczego poza końcem własnego nosa. Wiem ponadto, że tak zwana mniejszość ukraińska, czy też każda inna, ma w duuuużym poważaniu treści produkowane przez działaczy tejże mniejszości i ich polityczne zagrywki i nie kupi niczego od swoich przedstawicieli działających w sferze publicznej, albowiem byłoby to z istoty naznaczone tandetą. I tak mniejszości nie poradzą sobie same bez wspomożenia mediów centralnych, bez uporczywego lansu w rozgłośniach radiowych i przeróżnych telewizjach. Nawet nie będą tego próbować. Mają bowiem pewność, że taki lans im się należy, podobnie jak granice etniczne i inne absurdy. My tutaj obywamy się bez dotacji, bez mediów i bez promocji. Jednym narzędziem tej ostatniej jest dla nas tak ukochana przez naszych braci omerta. Dziś udowodnię to po raz kolejny. Oto od dziś w naszym sklepie sprzedawać będziemy poezję Zygmunta Rumla, jeśli ktoś nie wie kim był ten autor, niech sobie wygugla, bo ja jadę na cały dzień w trasę. Dzięki omercie stosowanej przez wszystkich wokoło udowodnię też, że na poezji można zarobić. Uczynię to rzecz jasna z wdziękiem prestidigitatora. Voila!
Zapraszam do sklepu www.basnjakniedzwiedz.pl oraz na stronę www.prawygornyrog.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kto tak na prawdę konsumuje owoce pracy Polaków?

Wiem czy Wierzę?

Nie toleruję tatuaży ponieważ uważam że:

Uważam że najważniejsze przykazanie to: