Pewnie w to nie uwierzycie, ale wielu
 ludzi o poglądach lewicowych było w dawniejszych czasach dość 
krytycznie nastawionych do relacji jakie ich dzieci, szczególnie córki, 
nawiązywały z księżmi uczącymi je religii. Chodziło o te wszystkie 
spotkania, gry na gitarach i wspólne wycieczki. Niektórych ojców to 
okropnie denerwowało, bo obawiali się, że taki ksiądz może – świadomie 
lub nie – zawrócić dziewczynce w głowie. Bywało, że kiedy kapłan 
zachodził do domu takiego dziecka, jeden czy drugi ojciec wyrzucał go za
 drzwi i spotykało się to z całkowitą akceptacją środowiska w jakim żyła
 rodzina. I tu dochodzimy do sedna czyli to tego co zwykle określam jako
 „wieczne, nieodgadnione ludzkiego ja”, a co może też mieć nazwę 
prostszą, która brzmi – całkowity brak 
więcej u źródła >>>> https://coryllus.pl/czym-mlody-ksiadz-rozni-sie-od-mlodego-araba/
