Prymas i jego wrogowie. Z nie tak dawnej historii...
W 1944 roku, kiedy w granice Polski weszła Armia Czerwona (Rabocze-krest'janskaja Krasjnaja armija),
stało się jasne, że naszemu krajowi zostanie za aprobatą zachodu
narzucony obcy i wrogi system społeczno-kulturowy, którego celem będzie
eksploatacja narodu i całkowite zniszczenie dotychczasowego dorobku
Polaków. Chrześcijańska cywilizacja Polski została ocalona dzięki
wysiłkom Prymasa ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego. Spotykały go za to
bezustanne ataki, nie tylko ze strony władz naczelnych komunistycznego
państwa, ale także, a nawet przede wszystkim ze strony tzw.
zaangażowanej inteligencji. Wszystkie agresywne działania wymierzone w
Prymasa miały na celu nie tylko dezorganizacje Kościoła Katolickiego w
Polsce, ale także zniszczenie kardynała Wyszyńskiego. Agresja werbalna i
terror moralny był równie dotkliwy, jak fizyczna przemoc, czy
internowanie.
wiecej>>>http://stalagmit.szkolanawigatorow.pl/prymas-i-jego-wrogowie-z-nie-tak-dawnej-historii
wiecej>>>http://stalagmit.szkolanawigatorow.pl/prymas-i-jego-wrogowie-z-nie-tak-dawnej-historii
Jak wiadomo, przed II wojną światową ks.
Stefan Wyszyński działał m. in we Włocławku, gdzie prowadził wykłady dla
robotników w ramach Chrześcijańskiego Uniwersytetu Robotniczego. Jego
prelekcje były bardzo popularne i ściągały rzesze zainteresowanych. Ks.
Wyszyński założył Katolicki Związek Młodzieży Robotniczej i był
duszpasterzem Chrześcijańskich Związków Zawodowych. Założył sieć
Katolickich Uniwersytetów Ludowych. We Włocławku, gdzie działał,
znajdowała się wtedy wielka fabryka celulozy. Otóż w 1950 Igor Newerly
napisał komunistyczną powieść pt. „Pamiątka z celulozy”. Część
akcji tej książki dzieje się właśnie w przedwojennym Włocławku. Główny
bohater pracuje w fabryce i w jednej z pierwszych scen udaje się wraz z
ojcem na wykład pewnego księdza organizowany dla robotników. Oczywiście
wykład jest mocno antysemicki i antykomunistyczny. W trakcie tej
prelekcji wybucha awantura wywołana przez znajdujących się na sali
komunistów. Ta scena znalazła się także w ekranizacji powieści
nakręconej w 1953 r. przez Jerzego Kawalerowicza („Celuloza”).
Miejsce akcji i kontekst całej sceny, pozawala wysnuć wniosek, że była
ona bezpośrednio wymierzona w ks. Prymasa i jego działalność (choć
ksiądz z powieści i filmu nazywa się Woyda). Rzecz jasna Tygodnik Powszechny
pisał później o Kawalerowiczu bardzo pochlebnie. Kawalerowicz był od
1954 r. członkiem PZPR, posłem na sejm PRL, w latach osiemdziesiątych XX
wieku członkiem Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego. Jego inny
film, „Matka Joanna od Aniołów” (1960) został określony przez
ks. Prymasa Wyszyńskiego jako obrażający uczucia religijne katolików.
Trzeba przy tym wspomnieć, że film został nakręcony na podstawie
opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza, pisarza bardzo hołubionego przez
komunistyczne władze kraju. Film jest tak samo jak opowiadanie pisarza
pełen absurdów i nielogicznych scen. Główny bohater, ksiądz Suryn, jest
Jezuitą i egzorcystą, który przybywa do klasztoru Urszulanek na
Smoleńszczyźnie w końcu XVII wieku, by uwolnić matkę przełożoną od
dręczących ją złych duchów. Nie udaje mu się to zupełnie i o pomoc
zwraca się do miejscowego Żyda (!), co było rzeczą zupełnie niemożliwą w
tamtych czasach. Niemal wszystkie postaci w filmie (i w opowiadaniu) są
mroczne i odrażające. Utwór J. Iwaszkiewicza zawiera zupełnie
absurdalne fragmenty, takie jak ten: „Ojciec spojrzał przez okno: uciekali dachem, skacząc jak małpy i potykając się na starych gontach, które wyfruwały im spod butów.”
opowiadanie kończy się strasznym i bezsensownym zabójstwem dwóch
chłopów, dokonanym siekierą przez księdza Suryna. Dziś powiedzielibyśmy
po prostu: horror klasy C. Tak naprawdę był to bardzo perfidnie
zaplanowany atak na dobre imię Kościoła i osób duchownych, ukazanych
jako ludzie nienormalni i zbrodniarze.
Kolejny film Kawalerowicza, „Faraon”
(1965), był również zawoalowanym atakiem na Prymasa. Postać arcykapłana
Herhora (zagrana przez Piotra Pawłowskiego) była tak wypracowana, by
przypominała Kardynała, nawet w gestykulacji i sposobie wypowiadania
się. Konflikt młodego Ramzesa z kapłanami został pokazany, jako alegoria
konfliktu władzy z Kościołem Katolickim w Polsce. Warto dodać, że jedną
z ról w filmie zagrał Leszek Herdegen, który w 1953 roku podpisał
rezolucję Związku Literatów Polskich w Krakowie w sprawie procesu
krakowskiego, potępiającą skazanych duchownych. Film nie odniósł jednak
spodziewanego efektu, bo na ulicach Warszawy mieszkańcy z upodobaniem
powtarzali sobie dowcip: „– Dokąd będą wyświetlać w kinach „Faraona”? – Dopóki Gomułka nie wbije sobie do głowy, że z kapłanami nie wygra.”
Jednym z powodów ataków części polskich
intelektualistów na ks. Prymasa Wyszyńskiego była jego przedwojenna
działalność antykomunistyczna. W 1938 roku ks. dr Stefan Wyszyński
opublikował pracę pt. „Kultura bolszewizmu a inteligencja polska”.
Wskazał w niej przyczyny i skutki sprzyjania komunizmowi przez polską
inteligencję. Odniósł się przy tym do konkretnych publikacji
inteligentów i wskazywał ich co bardziej kompromitujące fragmenty. Otóż w
tej właśnie pracy wymienił w negatywnym kontekście słynne czasopismo Wiadomości Literackie,
jako propagujące bolszewizm. W tym czasopiśmie publikowali pisarze:
Julian Tuwim, Jarosław Iwaszkiewicz, Jerzy Wittlin, Tadeusz
Boy-Żeleński, Irena Krzywicka i inni. Było to pismo o odcieniu
zdecydowanie lewicowym. Propagowało antyreligijną postawę,
antyklerykalizm, aborcję i eugenikę. 29.X.1933 roku Wiadomości Literackie
wypuściły specjalny numer poświęcony kulturze radzieckiej Rosji. Ks. dr
Wyszyński od razu wyczuł w tym nową bolszewicką taktykę, która
zakładała posłużenie się inteligencją do szerzenia komunistycznego
światopoglądu i rozprzestrzeniania rewolucji. Taka taktyka polegała na
przypodobaniu się intelektualistom i próbie zaimponowania kulturalnymi
osiągnięciami ZSRR. Stawiała intelektualistów na czele rewolucji. Tego
typu niebezpiecznym mrzonkom przeciwstawiał ks. dr Wyszyński rzetelną
znajomość życia codziennego i realiów ekonomicznych w ZSRR. Ks. dr
Wyszyński pisał: „(…) Europa broni się przed barbarzyństwem. W walce
tej pomóc chcą "Wiadomości Literackie", i dlatego wzywają do współpracy
czterdziestu... bolszewików, od Karola Radka począwszy do Arkadjewa,
Biełyja, Eisensteina, Glebowa, Gruzdiewa, Iwanowi, Kolcowa,
Łunaczarskiego, Meyerholda, Słonimskiego, Swietłowa, Tretjakowa itd.
"Pochwała kultury bolszewickiej", uważanej dotychczas za wyjątkowe w
Europie zorganizowane barbarzyństwo, ma być skutecznym środkiem do walki
z... barbarzyństwem. Stuprocentowi bolszewicy wywiązali się z zadania
dzielnie; pochwalili jak mogli, wszystko, co w Sowietach uznali za
najlepsze. (…)” Rozpracował metodę dywersji ideologicznej stosowaną przez sowieckie kierownictwo polityczne: „(…) By
pozyskać inteligencję, bolszewizm dąży do wytworzenia wokół siebie kół
sympatyków i przyjaciół, którzyby wyręczali w swoich krajach
bolszewików, przez szerzenie przekonania o wartości bolszewizmu i
rewolucji. Koła takie powstają w całym świecie, już to pod firmą
placówek handlowych, już też wprost - oświatowych i kulturalnych. Znana
jest powszechnie działalność tzw. M.O.P.R. - Międzynarodowej czerwonej
pomocy, która, według danych ze stycznia 1932 roku, liczby 67 sekcyj
narodowych 12.313 oddziałów, a w nich około 5 miljonów członków. Wśród
członków M.O.P.R.-u znajdujemy takie nazwiska, jak Einstein i Romain
Rolland. (…)” Ks. Wyszyński alarmował, że polska prasa, nawet ta związana z obozem rządowym („Jutro pracy”, organ Legionu Młodych) chłonie zbrodnicze i szkodliwe radzieckie pomysły: „(…) Czy
"Dekada" może wziąć odpowiedzialność za przyznawanie ewentualnej
polskiej czrezwyczajce uprawnienia w obronie rewolucji: "moralne
wyniszczenie, a nawet fizyczne wytępienie jej wrogów!" Wiadomo, że w
Rosji uprawnienia te zwróciły się przede wszystkim przeciwko ludziom,
pochodzącym z tych samych sfer społecznych, które u nas tworzą
czytelników "Dekady". Wiemy, że uprawnienia te, stanowiące ośrodek
filozofji państwowej Sowietów, i metodę rządzenia obywatelami
bolszewickimi, zrosiły ziemię rosyjską łzami i krwią, nietylko
"winnych". (…) Podobne skłonności do ulegania dialektyce,
przyjętej dziś w Rosji bolszewickiej, widzimy w "Państwie Pracy" -
współpracownicy organu Legjonu Młodych piszą o specach (w sztuce), o
potrzebie czystki, o gazecie ściennej. Wszystkim tym pojęciom
odpowiadają krwawe widma wyniszczonej inteligencji zawodowej,
terroryzowanych członków rządzącej (sic!) partji a nawet robotnikach w
fabrykach, z których wydobywa się służalczą uległość obawą przed
ośmieszeniem w gazecie ściennej. Są to wszystko wynalazki ludzi, którzy
nigdy nie wyrobili w sobie chrześcijańskiego szacunku dla osoby ludzkiej.
(…)” Warto dodać, że Legion Młodych, powołany z inicjatywy premiera
Janusza Jędrzejewicza, należał organizacji najściślej związanych z
ówczesnym (sanacyjnym) rządem polskim.
Ks. Wyszyński celnie i z dużym poczuciem
humoru wytknął polskim intelektualistom głupotę i bezmyślne zaufanie do
treści głoszonych przez radziecką propagandę: „(…) Gdy się czyta w
"Wiadomościach Literackich" artykuł tow. Rafała Radka o postępach
kultury robotniczej, o wzroście nakładów pism, o rozchwytywanych
książkach, o miljonach uczniów, przepełnionych teatrach, kinach, o
robotnikach piszących książki, o sześcioletnich synkach - zamiast
pospolitych wiekowi epitetów przezywających matki od sinusów i
cosinusów, to ogarnia nas rozrzewnienie. I byłoby wszystko w porządku z
temi kwiatkami, gdyby w bolszewickim kożuchu nie brakło dziur, które
tow. Radek, w przystępie szczerości sam odsłania. Oto rozwój pracy i
czytelnictwa szedłby dalej, gdyby nie pewna przeszkoda... brak papieru. Z
tym brakiem Sowiety nie mogą sobie, rzecz dziwna, poradzić, gdyż brak
go od tylu lat nie tylko na gazety, ale nawet na podręczniki szkolne dla
"miljonów uczących się ludzi". "Na prowincji - pisze tow. Radek -
zdarza się niejednokrotnie, że uczniowie sypiają na ławkach i stołach w
budynkach szkolnych". W Polsce się to jeszcze, dzięki Bogu, nie zdarza.
Symboliczny jest również przepełniony ludnością teatr w Magnitogorsku, w
którym - według relacji p. Radka w "Wiadomościach Literackich" - na
głowy przypatrującej się sztuce ludności deszcz lał się strumieniami,
zmuszając widzów do zasłaniania się deskami. To są symbole całej nowej
kultury bolszewickiej, unoszącej się w dymach reklamy, wielkiej tem, że
nie posiada... ani papieru na druki, ani miejsca na spoczynek dla dzieci
szkolnych, ani dachu nad głową. (…)”. Przyszły Prymas wprost
zarzucił prorządowym dziennikarzom i działaczom piszącym na łamach
różnych pism, że chcą komunizmu i do niego dążą: „(…) "Państwo
Pracy" zapewnia, że już dziś "żyjemy w momencie przeobrażenia się
Państwa i społeczeństwa z indywidualistycznego w kolektywne"
(30.IX.1933). Wzorem dla tej przebudowy ma być zdaniem p. Skiwskiego,
Rosja: "Mam wrażenie - pisze w "Wiadomościach Literackich" - że w
zakresie życia gospodarczego Rosja Sowiecka wprowadziła w życie to, co
narzuca się z nieodpartą koniecznością wobec bankructwa kapitalizmu". A
p. Baczyński na łamach tegoż pisma wręcz doradza: "Jakkolwiek Rosja
wyprzedziła Polskę, już wkrótce ukaże się konieczność wygładzenia zbyt
jaskrawych różnic celem utrzymania równowagi gospodarczej Europy
Wschodniej". Pan Zapasiewicz z "Państwa Pracy" tłumaczy na czem to
wygładzenie różnic powinno polegać. Nastąpi to w drodze "upaństwowienia
wszelkich ośrodków przemysłowych i wywłaszczenia do pełnego minimum
większej własności ziemskiej, zastępując teoretyczny automatyzm realnym,
z góry powziętym planem gospodarczym. Wolną inicjatywę gospodarczą -
skoordynowanym wysiłkiem całego społeczeństwa w imię wspólnego dobra". A
więc kolektywizm! (…)” Ks. dr Wyszyński trafnie wykazał, że spora
część polskich intelektualistów, a nawet koła polityczne związane z
sanacją dążą do ustroju kolektywistycznego, do komunizmu. Nic dziwnego,
skoro wielu z nich było już przed pierwszą wojną światową zatwardziałymi
socjalistami, związanymi sympatią lub wprost więzami organizacyjnymi z
różnymi odłamami Polskiej Partii Socjalistycznej. Ich pomysły
zapowiadały to, co miało nadejść do Polski po kolejnej wojnie.
Okazało się, że polscy, nastawieni
lewicowo inteligenci nic nie wiedzą, powielają jedynie wymysły
radzieckiej propagandy. Polemiki i krytyka skierowana przeciwko
lewicującej inteligencji, nie tylko tej z Wiadomości Literackich,
ale także z innych pism. Musiały wielu z autorów z dotknąć do żywego.
Ci, którzy przeżyli wojnę i zostali w Polsce na pewno dobrze zapamiętali
publikacje przyszłego Prymasa. Zwłaszcza należący do lewicy sanacyjnej
Jarosław Iwaszkiewicz musiał to zapamiętać i chciał się zapewne w jakiś
sposób zemścić. Stąd później zgodził się na wykorzystanie swojego
opowiadania „Matka Joanna od Aniołów” (1942) do nakręcenia w latach sześćdziesiątych antykatolickiego filmu Kawalerowicza.
Wśród krytyków Prymasa znajdujemy także
Stanisławę Grabską, córkę Stanisława Grabskiego (największego lawiranta
politycznego w historii nowożytnej Polski, zaczynał od PPS-u, przeszedł
do Endecji, a skończył jako wiceprzewodniczący komunistycznej Krajowej
Rady Narodowej po wojnie). S. Grabska należała do Tajnej Sodalicji
Mariańskiej i komendy Związku Walki Zbrojnej w czasie II wojny
światowej. Po wojnie studiowała teologię na Katolickim Uniwersytecie
Lubelskim i była działaczką Koła Inteligencji Katolickiej. Związana ze „Znakiem” i „Tygodnikiem Powszechnym”.
Uczestniczyła w jednym z zebrań apostolatu świeckich w czasie Soboru
Watykańskiego II. S. Grabska napisała m. in. o Prymasie: „(…) Był
bowiem ogromnie przywiązany do tej wizji Kościoła, jaką reprezentował
Pius XII – bardzo hierarchicznej i paternalistycznej. Ten paternalizm
bardzośmy odczuwali i do dzisiaj ciąży on nad polskim Kościołem.
(…)” Opinia tego typu może być dość wymowna w świetle kilku faktów. S.
Grabska wykładała dla Podyplomowego Studium Religioznawczego
Uniwersytetu Warszawskiego. W działalność tego studium byli zaangażowani
tacy wykładowcy, jak prof. Edward Ciupak. Studium było związane z
założonym w 1958 r. Polskim Towarzystwem Religioznawczym, zajmującym się
m. in. krytyką religii z pozycji ateistycznych i marksistowskich pod
płaszczykiem badań naukowych. Jednym z jego prezesów był m. in. Józef
Keller, były ksiądz katolicki, a także Witold Tyloch, absolwent Wydziału
Teologicznego KUL. Inni „religioznawcy” byli po prostu członkami Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i wojującymi ateistami. Towarzystwo wydawało czasopismo Euhemer
(tytuł czasopisma jes znaczący: niejaki Euhemer z Messany był
starożytnym greckim filozofem i prekursorem ateizmu, uważał, że bogowie,
jakich czczono w starożytności byli tak naprawdę dawno zmarłymi
ludźmi), założone przez Stowarzyszenie Ateistów i Wolnomyślicieli,
grupujące w dużej mierze tych samych ludzi co Polskie Towarzystwo
Religioznawcze (dziś czasopismo to zmieniło nazwę na Przegląd
Religioznawczy i jest wydawane przez PAN). Co do kontaktów Grabskiej ze
Związkiem Walki Zbrojnej, to trzeba przypomnieć, że szefem tej
organizacji był gen. Michał Karaszewicz Tokarzewski, teozof, wolnomularz
i kapłan tzw. kościoła liberalnokatolickiego. Struktura
komunikacyjna organizacji ZWZ opierała się w dużej mierze na kontaktach
teozoficznych generała. Za łączność Komendy Głównej ZWZ a potem Armii
Krajowej odpowiadała Janina Karasiówna, związana z masonerią i Polskim
Towarzystwem Teozoficznym. Stanisława Grabska musiał wniknąć w te
struktury i kontaktować się regularnie z tak uformowanymi ludźmi z ZWZ,
bo pełniła funkcję kurierki między różnymi okręgami Komendy Głównej ZWZ.
Był to bardzo symptomatyczny przykład formacji intelektualnej i
kontaktów niektórych liberalnych inteligentów atakujących lub
krytykujących Prymasa Wyszyńskiego. Wypowiedzi Stanisławy Grabskiej
(notabene nazywanej „pierwszą damą polskiej teologii”) są zdumiewające i wręcz szokujące. Oto kilka przykładów: „Pamiętam,
jak pewnego razu wdaliśmy się z nim w warszawskim Klubie Inteligencji
Katolickiej w dyskusję, zarzucając m.in., że pobożność maryjna mimo
wszystko jest zbyt płytka, że estetyczna oprawa uroczystości to chała,
że pomysł oddania narodu w niewolę jest rażący. Prymas odpowiedział nam
na to: „Jak się robi, tak się robi, ale się robi. A jak ktoś będzie mi
przeszkadzał, to go zniszczę” (źródło: TP, Wyszyński: strażnik tradycji czy wizjoner? dyskusja).
Trudno uwierzyć, aby ks. Prymas mówił, że kogokolwiek zniszczy. Jego
stosunek do ludzi, nawet do wrogów, przejawiany przez całe życie, temu
zaprzecza. W tej wypowiedzi Grabskiej widać po prostu pogardę do
zwykłych ludzi i żywiołową niechęć do Prymasa;
„Momentem takiego rozszerzenia misji
był list do biskupów niemieckich. Natomiast generalnie problem nie leży w
poczuciu przynależności do danego narodu, tylko w tym, czy ta
przynależność ma charakter ograniczający czy otwierający. Mój ojciec
mawiał, że patriotyzm polega na ambicji, żeby mój naród odegrał
pozytywną rolę w historii świata, także w stosunku do innych narodów.
Podzielam opinię Haliny Bortnowskiej, że w programie Prymasa – poza
wspomnianym listem – brakło tego rozszerzenia. I zabrakło krytycznego
spojrzenia na historię. Była to nie tyle ideologizacja, co idealizacja
narodu. (...)”(źródło: TP, Wyszyński: strażnik tradycji czy wizjoner? dyskusja)
Tym razem widać brak zrozumienia dla intencji ks. Prymasa i
symptomatyczne powoływanie się na ojca renegata, oraz negatywny stosunek
do wiązania zagadnień kościelnych i patriotyzmu.
Bezpośrednim przeciwnikiem Prymasa był
Zenon Kliszko, zaufany współpracownik I sekretarza PZPR Władysława
Gomułki, członek Biura Politycznego i wicemarszałek Sejmu. Kliszko
wprawdzie miał kierować całością życia społeczno-gospodarczego PRL, ale
jego największym zainteresowaniem cieszyły się kwestie ideologiczne. Był
zatem ważnym i wpływowym człowiekiem, jednym z najpotężniejszych w
ówczesnej Polsce. Kliszko specjalizował się w zwalczaniu Kościoła
Katolickiego i chrześcijańskiego dziedzictwa naszego kraju. Walkę z
Kościołem i Prymasem rozpoczął od wykorzystania kościoła
polskokatolickiego. Polski Narodowy Kościół Katolicki, jak nazywała samą
siebie ta wspólnota wyznaniowa, powstał w 1898 r. z inicjatywy ks.
Franciszka Hodura, który odłączył zamieszkaną głównie parafię w Scranton
w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej od Kościoła
Rzymskokatolickiego. Polskokatolicy byli negatywnie nastawieni do Rzymu,
więc władze komunistyczne chciały ich wykorzystać przeciw Kościołowi
Rzymskiemu i Prymasowi. W umysłach polskokatolickich biskupów powstał
szalony pomysł zastąpienia Kościoła Rzymskokatolickiego na miejscu
pierwszego wyznania religijnego w Polsce. W 1951 roku Ministerstwo
Bezpieczeństwa Publicznego, korzystając ze współpracy ks. Józefa
Dobrochowskiego przejęło całkowitą kontrolę nad Polskim Narodowym
Kościołem Katolickim w PRL. Nie było to trudne, bo większość
polskokatolickich duchownych popierała władze komunistyczne i ich
politykę. PNKK stał się „wymarzonym kościołem komunistów z PZPR”,
kontrolowanym przez państwo i zależnym od niego finansowo. Zresztą
polskokatolicy już od samego początku przejawiali socjalistyczne i
radykalnie demokratyczne sympatie. Ks. Hodur był de facto
socjalistą, co jeszcze przed wyjazdem do USA, uniemożliwiło mu uzyskanie
wyższych święceń kapłańskich. W okresie międzywojennym posłowie PPS i
PSL dążyli do zalegalizowania działalności PNKK w Polsce, co nie doszło
do skutku. Sympatyzujący z PPS-em i eksploatujący treści neopogańskie
ks. Andrzej Huszno założył silny ośrodek polskokatolicki w Dąbrowie
Górniczej. PNKK był więc od początku stworzony do roli alternatywnego,
czerwonego kościoła.
W 1958 roku przewodniczącym PNKK został z
inicjatywy władz bezpieczeństwa i PZPR, Maksymilian Rode, były ksiądz
rzymskokatolicki. Rode był wcześniej kapłanem diecezji poznańskiej,
profesorem seminarium metropolitalnego i urzędnikiem kurialnym. Niestety
jego wielkie ambicje i aż nazbyt widoczne podejrzane kontakty z
kobietami spowodowały konflikt z abp Walentym Dymkiem. Ks. Rode porzucił
sutannę i wziął cywilny ślub z kobietą. Prawdopodobnie już wcześniej
miał kontakty z władzami bezpieczeństwa, bo zaraz po opuszczeniu stanu
kapłańskiego sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Poznaniu, Wincenty
Kraśko zaproponował mu kilka stanowisk pracy. Zdecydował się na
zatrudnienie w poznańskim oddziale Telewizji Polskiej. Już w 1956 roku
Rodemu nakazano przygotowanie do roli biskupa kościoła
polskokatolickiego. Dwa lata później został oficjalnie zatwierdzony na
stanowisku wikariusza generalnego PNKK. Jego działalność na tym
stanowisku miała stanowić przeciwwagę i konkurencję dla misji Prymasa
Wyszyńskiego. Kierował atakami na osobę Prymasa i na Kościół Katolicki w
Polsce. Księża przechodzący z KRK pod jurysdykcję Rodego za każdym
razem pisali oskarżycielskie paszkwile wymierzone w duchowieństwo
katolickie i stosunki panujące w Kościele. Władza przydzielała
polskokatolikom byłe zbory protestanckie na Ziemiach Zachodnich,
wspierała ich finansowo i organizacyjnie. Wkrótce Rode stał się
„alternatywnym prymasem”, działającym dla komunistów i dopomagającym im w
niszczeniu Kościoła Katolickiego w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Rode atakował Prymasa napastliwymi artykułami prasowymi, oskarżając go o
brak miłosierdzia, autorytaryzm i podżeganie do niszczenia świątyń
polskokatolickich.
Władze naczelne komunistycznego państwa
starały się wykorzystać konflikty wybuchające w katolickich parafiach na
terenie całego kraju. Najbardziej jaskrawym przykładem tego typu
działalności był konflikt na terenie parafii w Wierzbicy (dziś
województwo mazowieckie, pow. radomski, diecezja radomska, ówcześnie
województwo radomskie, diecezja sandomierska). Od 1961 roku miejscowy
wiariusz, ks. Zdzisław Kos, pozostawał w konflikcie z proboszczem ks.
Marianem Bojarczakiem. Ks. Kos otrzymał od biskupa propozycję przejścia
do innej parafii, na co nie chciał się zgodzić. Ks. Kos samowolnie
powrócił do Wierzbicy i zebrał grupę popierających go parafian.
Poplecznicy ks. Kosa siłą wywieźli proboszcza do Sandomierza. Zaczęto
żądać, by biskup mianował proboszczem ks. Kosa. Komunistyczne władze
powiatowe udzieliły poparcia ks. Kosowi i jego zwolennikom. W
listopadzie 1962 r. ks. Kos pojechał na spotkanie z ks. bp. Gołębiowskim
do Sandomierza.w towarzystwie kilkusetosobowej grupy swoich zwolenników
z Wierzbicy.Wyjazd wielkiej grupy z prowincjonalnej miejscowości
zorganizowały i sfinansowały podlegające PZPR władze bezpieczeństwa.
Parafianie zażądali nominacji ks. Kosa na proboszcza w Wierzbicy, ale
ks. biskup Piotr Gołębiowski odmówił i nie ugiął się pod presją tłumu.
Spór w Wierzbicy był kontrolowaną przez Służbę Bezpieczeństwa prowokacją
wymierzoną w Kościół. Raporty o sprawie trafiały na stół Zespołu ds.
Kleru przy Wydziale Administracyjnym Komitetu Centralnego PZPR i na
biurko Zenona Kliszki. W 1963 r. zarejestrowano w Urzędzie do spraw
Wyznań związek wyznaniowy „Niezależna Samodzielna Parafia Rzymsko-Katolicka w Wierzbicy”.
W rzeczywistości była to partyjna, pseudokatolicka parafia. Konflikt w
Wierzbicy stał się dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wzorem metod
wprowadzania rozłamu w innych wspólnotach rzymskokatolickich. Kiedy 7
kwietnia 1968 r., ks. bp Piotr Gołębiowski przybył do Wierzbicy wraz z
księżmi i grupą parafian, wybuchły zamieszki. Władze zorganizowały
bojówki, które miały go skłonić do opuszczenia miejscowości. 9 kwietnia
1968 r. (był to Wielki Wtorek) bojówkarze dowodzeni przez zbuntowanego
ks. Kosa próbowali sprofanować Najświętszy Sakrament i napaść na
biskupa. Wiernych Kościołowi Katolickiemu i biskupowi parafian brutalne
bili funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej. Następnego dnia rozegłarły
się dramatyczne sceny, znane z notatki sporządzonej przez Służbę
Bezpieczeństwa: „(…) W czasie, kiedy bp Gołębiowski mówił, padały
okrzyki: precz z biskupem, biskup kłamca, biskup judasz, biskup lucyper!
Padały kamienie i kołki. (...) Biskup jednak nie przerywał
przemówienia, jak i modłów. Księża w obawie, aby nie dostał kamieniem,
odprowadzili go do muru cmentarza kościelnego. (...)”. Ks. Kos
pojechał do Płocka i uzyskał wsparcie całkowicie kontrolowanego przez
władze kościoła mariawickiego. Kościół ten, sterowany przez SB i Urząd
do spraw Wyznań prowadził dywersję wobec Kościoła Rzymskokatolickiego.
Zbuntowanemu ks. Kosowi pomagali także pracownicy stowarzyszenia PAX z
Kielc i Radomia. Aby zaradzić trudnej sytuacji, kuria sandomierska
skierowała ks. Józefa Wójcika, do prowadzenia duszpasterstwa wiernych
parafian z Wierzbicy. Atak władz komunistycznych organizujących
prowokację w Wierzbicy był wymierzony w Sługę Bożego, ks. bp Piotra
Gołębiowskiego. zgłosiły zastrzeżenie do jego kandydatury na stanowisko
biskupa sandomierskiego. Bł. Papież Paweł VI mianował go administratorem
apostolskim diecezji sandomierskiej z uprawnieniami przysługującymi
ordynariuszom. Władze nie pozwoliły mu jednak na udział w Soborze
Watykańskim II i nie wydały mu paszportu.
Wrogów spotykał ks. Prymas nawet tam,
gdzie najmniej mógł się ich spodziewać. Pochodzi on od Stefana
Kisielewskiego, który był publicystą „Tygodnika Powszechnego”,
ale tradycyjnie jest uważany za wroga środowiska redaktora Turowicza i
jego współpracowników, stojącego w opozycji do większej części
postepowo-liberalnej inteligencji katolickiej. Tymczasem w zapiskach
Kisiela czytamy taką „anegdotę” na temat św. Jana Pawła II: „(…) Ja
mam teorię, że on został Papieżem mianowany przez Kliszkę. Mianowicie
zdarzyła się taka historia, jak on jeszcze był biskupem pomocniczym w
Krakowie, partia chciała zabrać gmach seminarium na Wolskiej. I Wojtyła w
cywilu, tylko w koloratce, poszedł do sekretarza partii Motyki prosić,
żeby tego nie robić, że to jest zabytkowy gmach, że tam zawsze było
seminarium. Był to pierwszy wypadek, że biskup poszedł do sekretarza
partii. Motyka zadzwonił do Warszawy, Kliszko się zachwycił, powiedział:
„Oczywiście oddać to seminarium”. I potem, kiedy były kandydatury na
metropolię krakowską - to było zdaje się siedem kandydatur. I Wojtyła
nie był na pierwszym miejscu, a Kliszko go wyszukał i powiedział:
„Partia popiera tego”. Więc właściwie zawdzięcza mu nominację (…)”
(Stefan Kisielewski, Abecadło Kisiela, Oficyna Wydawnicza 1990, s. 124).
Kisielewski rozpowszechniał krzywdzące, nie udokumentowane plotki i
szeptaną propagandę na temat abp Karola Wojtyły. Tym samym uczestniczył w
komunistycznej intrydze, która miała poróżnić bp Wojtyłę z Prymasem
Wyszyńskim. Ta plotka o Wojtyle i Kliszce nie wyszła zapewne na światło
dzienne dopiero w 1990 roku, ale dużo wcześniej. Kisielewski był gadułą i
gawędziarzem i musiał ją rozpowszechniać już wcześniej. Rzekoma
opozycyjność Kisielewskiego wobec redakcji „Tygodnika Powszechnego” była
tylko zasłona dymną za którą spokojnie mógł uprawiać dywersję i
szeptaną propagandę w stylu wyżej przytoczonego cytatu. Jedna część
redakcji (Turowicz, Grabska i inni) rozbijała dzieło Prymasa krytykując
je z pozycji „intelektualnych”, a druga (Kisielewski)
rozpowszechniała fałszywe wiadomości. Kisielowi zapewne było bliżej do
redakcyjnych kolegów, niż do koncepcji Prymasa. Kisielewski był
wpływowym człowiekiem i jego oszczerstwa musiały docierać do wielu osób,
zwłaszcza tych interesujących się sprawami kościelnymi. Prawdopodobnie
źródłem plotki o ingresie bp Wojtyły był sam Zenon Kliszko.
Kisielewski był człowiekiem o wielkich
ambicjach. Przyznawał sobie rolę głównego rozgrywającego pomiędzy
Kościołem, władzą, PAXem oraz środowiskami „Tygodnika Powszechnego”, Więzi i Znaku.
W październiku 1956 roku napisał długi list do szefa PAXu Bolesława
Piaseckiego, w którym przekonywał go, że musi oddać pierwszeństwo w
środowiskach katolickich w Polsce „Tygodnikowi Powszechnemu”, Więzi i Znakowi. Pisał: „(…) Co
będzie dalej? Sądzę, że na razie sprawę zaklajstrujecie – pewno żeście
to już zrobili – pan G. nie ma czasu na sprawy katolickie i zechce na
razie pozostawić wszystko po staremu. Ale byłoby zupełnie szaleńczą
nieostrożnością, gdybyś się tym stanem rzeczy zadowolił. To jest
tymczasowe a następny podmuch wyrzuci Cię z siodła na zawsze. Jedyne
wyjście to gruntownie przekształcić „Pax”, rozszerzyć jego bazę, zmienić
założenia i – co najważniejsze – uzyskać partnerów, wpuścić świeżą
krew. Bez partnerów reprezentujących życie a nie mafię – nie ujedziesz.
Pamiętasz, mówiłem ma naszym ostatnim zebraniu, że to nie Ty nam, lecz
my tobie jesteśmy potrzebni – możność działania dla nas to bezwzględnie
konieczny warunek Waszego istnienia. To zdaje się zaczynasz rozumieć,
natomiast konieczność przekształcenia Waszego działania nie rozumiecie
wcale. (…)” Była to więc rozgrywka o rząd dusz i kontrolę nad
umysłami świeckich katolików w Polsce, ale także o zgromadzony przez
Piaseckiego majątek PAXu i kontrolowanych przez Piaseckiego wydawnictw i
przedsiębiorstw handlowo-produkcyjnych, zrzeszonych w Zjednoczonych
Zespołach Gospodarczych Spółce z o.o. Piasecki zatrudniał zdesperowanych
byłych członków AK i partyzantki narodowej, którzy nie mogli znaleźć
pracy gdzie indziej. Ludzie ci zostali zmuszeni do pracy dla działacza
politycznego ekskomunikowanego przez Święte Oficjum w 1955 roku. Powstał
potężny koncern, który w komunistycznym państwie byłby apetycznym
kąskiem dla każdego ambitnego polityka i organizatora. Kisielewski
składając propozycję Piaseckiemu reprezentował pewnie „Tygodnik Powszechny”,
bo nie sposób uwierzyć, by takie inicjatywy podejmował samodzielnie.
Chciał przejąć całą pulę i stać się jedynym pośrednikiem między
wiernymi, hierarchią i władzami państwowymi. Wszystko odbywało się
oczywiście bez wiedzy i zgody ks. Prymasa. Właśnie tak wyglądała
podskórna walka Kliszki z Kościołem, prowadzona rękami niektórych
katolików. Działacze „katoliccy”, np. ci skupieni w kole poselskim „Znak”
(Jerzy Zawieyski, Stefan Kisielewski, Zbigniew Makarczyk)
instrumentalnie traktowali Prymasa i hierarchię kościelną. Działalność w
Sejmie i w rozmaitych redakcjach potraktowali jako przepustkę do
kolejnych zaszczytów i okazję do kontaktów ułatwiających dalsze kariery.
Niechęć do ks. Prymasa i jego sposobów kierowania Kościołem Katolickim w
Polsce widać nawet dziś, zwłaszcza w publikacjach kontynuatorów linii
przedwojennej wrogiej Kościołowi inteligencji, a także u publicystów
mieniących się „katolickimi”. Wszystkie te podstępne ataki,
brutalne i toporne metody stosowane przez Zenona Kliszkę i jego
popleczników nie zdołały złamać Prymasa Wyszyńskiego, ani przeszkodzić
jego misji religijnej i rozumnej polityce. Pozostawiły jednak bardzo
smutne i szkodliwe skutki w postaci podkopania zaufania do Kościoła u
części wiernych, marginalizacji nauczania ks. kardynała Wyszyńskiego i
jego ośmieszenia w kręgach inteligenckich. Do dziś można spotkać ludzi
rozpowiadających wymysły szeptanej propagandy dotyczące Prymasa
Tysiąclecia. Tymczasem ks. Prymas sformułował jasny i klarowny program
duszpasterski w postaci Jasnogórskich Ślubów Narodu, uroczyście
ogłoszonych w 1956 roku. Prymas opracował ich tekst jeszcze w czasie
internowania w klasztorze w Komańczy. Niestety nawet ten program
krakowscy inteligenci wyśmiali, określając go jako przejaw pogardzanego
przez nich „katolicyzmu ludowego” i „nacjonalizmu”. W
naszych czasach spotyka się niestety podobne opinie, wynikające z
niezrozumienia sytuacji, niewiedzy, bądź otwartej wrogości.
Geneza metod walki z Kościołem Katolickim i
ks. Prymasem Wyszyńskim sięga jeszcze XIX wieku. Buntowanie księży,
wprowadzanie konfliktów na parafiach, oszczercze publikacje i agresja
medialna, budowanie konkurencyjnych, sterowanych wyznań – te wszystkie
metody stosowały wobec Kościoła Katolickiego służby wywiadowcze i
kontrwywiadowcze różnych państw w XIX i na początku XX wieku.
Szczególnie aktywne były służby antyklerykalnej Republiki Francuskiej i
carskiej Rosji. Politycy i władze naczelne III Republiki po 1870 roku
przyjęły twardy kurs antykatolicki i antyklerykalny. Nie jest to
zaskakujące, choćby z tego powodu, że we wszystkich rządach III
Republiki zasiadało wielu wolnomularzy i lewicowych antyklerykałów.
Francja w 2 połowie XIX wieku była krajem przygniecionym licznymi
problemami: kontrybucją wojenną dla Niemiec po wojnie
francusko-pruskiej, kwestią socjalną, kryzysami na szczytach władzy,
aferami gospodarczymi i politycznymi (bulanżyzm, skandal panamski, afera
Dreyfusa). Władze starały się odwrócić uwagę ludności kraju od tych
problemów promując radykalny antyklerykalizm i antykatolicyzm.
Największą siłę polityczną stanowiła Partia Radykalna, republikańskie,
lewicowe i antykościelne ugrupowanie zdominowane przez członków
wolnomularstwa. W walce z Kościołem radykałowie wykorzystywali fakt, że
spora część duchowieństwa była związana z monarchistami i ugrupowaniami
konserwatywnymi. Sojusz Kościoła, arystokracji i monarchizmu postrzegano
jako zagrożenie dla ustroju państwa. Wydawano prawa, które miały
ograniczyć rolę Kościoła w życiu publicznym. W 1879 roku zabroniono
duchownym zasiadania w zarządach szpitali i stowarzyszeń charytatywnych,
w 1880 roku uchwalono prawo wymierzone przeciw instytutom zakonnym,
zabroniono siostrom zakonnym posługiwać w szpitalach. W 1880 roku, na
skutek antyklerykalnych ustaw ministra Julesa Ferry Zakon Jezuitów
musiał opuścić Francję (wśród wygnanych z Francji zakonników był ks.
Luis Martín Garcia SJ, przyszły generał zakonu, który akurat nauczał w
szkole i odbywał tzw. trzecią probację). Ustawy Ferry’ego niemal
zlikwidowały katolickie szkolnictwo we Francji. Republikańscy politycy
twierdzili, że jedną z ważniejszych przyczyn zwycięstwa Prus w wojnie
1870 roku był ich kontrolowany przez państwo system szkolnictwa. Chcieli
wprowadzić taki sam we Francji. Kolejne ustawy ministra Ferry’ego
jeszcze bardziej uderzały w prawa katolików: zniesiono nauczanie religii
w szkołach, zlikwidowano stanowiska kapelanów wojskowych, wprowadzono
obowiązkowe śluby cywilne, po raz pierwszy wprowadzono sankcjonowane
przez państwo rozwody. Sytuacja bardzo przypominała wczesny okres
istnienia PRL, zarówno jeśli chodzi o antykatolickie nastawienie władz,
jak i kształt wymierzonego w katolicyzm ustawodawstwa. Z uwagi na
istniejącą sytuację papież Leon XIII chciał doprowadzić do pewnego
rodzaju porozumienia, modus vivendi pomiędzy Kościołem
Rzymskokatolickim, a Republiką Francuską, by umożliwić francuskim
katolikom swobodne praktykowanie religii. W 1884 roku wydał encyklikę Nobilissima Gallorum Gens, w której polecał biskupom francuskim porzucenie wrogiego stanowiska względem republikańskich władz. Encyklika Au milieu des sollicitudes
z 1892 roku pozwala na udział katolików we francuskim życiu publicznym.
Papież nakazywał wiernym, by nie walczyli z władzami, ale starali się
natchnąć życie publiczne i prywatne duchem katolickim. Trzeba zauważyć,
że bardzo podobnie wyglądała linia ks. Kardynała Wyszyńskiego wobec
władz Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Zarówno jemu, jak i papieżowi
Leonowi XIII wielu katolików robiło ciężkie zarzuty z powodu
poszukiwania jakiegoś porozumienia z programowo antykatolickimi
władzami. Tymczasem obydwaj chcieli umożliwić funkcjonowanie Kościoła
Rzymskokatolickiego na wrogim terenie. W tym sensie linia polityki
Prymasa Tysiąclecia była linią Leona XIII. Było to słuszne postępowanie,
bo umożliwiło w obydwu wypadkach przetrwanie wiary i utrzymanie
ciągłości działalności kościelnej na zagrożonym terytorium.
Od 1902 roku wzmogły się wysiłki władz
prowadzące do wyrugowania wiary katolickiej we Francji. Zamknięto
wszystkie szkoły parafialne. Rozwiązano wszystkie instytuty zakonne w
kraju. Ich reaktywację uzależniono od każdorazowej zgody władz
państwowych. W 1905 Francja wypowiedziała umowę konkordatową zawartą
jeszcze przez Napoleona I w 1801 roku i odwołała swojego ambasadora przy
Stolicy Apostolskiej. Głównymi animatorami walki z Kościołem byli
przemierzy: Pierre-Marie-René Waldeck-Rousseau, Émile Combes (były
kleryk seminarium duchownego, który wystąpił z Kościoła bezpośrednio
przed święceniami prezbiteratu, a potem wstąpił do masonerii). Przeciw
katolikom wykorzystano nawet aferę Dreyfusa montując sprytną prowokację
wokół katolickiego czasopisma La Croix. Prowadzący gazetę ojcowie
Asumpcjoniści nieopatrzenie dopuścili do pojawienia się na łamach swego
pisma antysemickich i antyrepublikańskich artykułów, które wzbudziły
wściekłość władz. Treść tych artykułów wyraźnie odbiegała od
koncyliacyjnej linii Leona XIII. Efektem tej prowokacji było zaostrzenia
antykatolickiego ustawodawstwa. Własność kościelna została
skonfiskowana. Premier Combes w sekrecie współpracował z lożami
masońskim, sporządzając listy oficerów armii, którzy uczęszczali do
kościoła na Mszę, posłali dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Religijni
wojskowi byli szykanowani i odmawiano im awansu. Wyjście na jaw tej
dyskryminacji (tzw. afera fiszkowa) podkopało morale w wojsku, bo
oficerowie dowiedzieli się, że ich awanse nie zależą od kwalifikacji,
ale od zdania wąskiej kliki rządowej na temat ich przekonań. W 1905
uchwalono prawo o całkowitym rozdziale kościoła od państwa. Odpowiedzią
katolików było: wsparcie udzielane duchownym, masowe pielgrzymki do
Lourdes i La Salette, bierny opór.
III Republika była państwem, w którym
zupełnie bezkarnie i z poparciem rządu panoszył się kontrwywiad, tajna
policja i inne służby specjalne, tak samo jak w późniejszej PRL. Prefekt
paryskiej policji, Louis Andrieux wyspecjalizował się w montowaniu
wielopoziomowych prowokacji politycznych. Miał swoich agentów we
wszystkich legalnych i nielegalnych partiach politycznych. W 1880 roku,
za pośrednictwem swoich agentów założył czasopismo La Revolucion Sociale,
należące do anarchistów. Pismo to propagowało zamachy terrorystyczne i
morderstwa członków burżuazji, a obok nich ogłoszenia wyborcze i
artykuły niektórych radykalnych kandydatów. W ten sposób niektórzy
kandydaci byli z miejsca skompromitowani, bo wyborcy podejrzewali ich o
sprzyjanie anarchistom i terrorystom. Prowokacyjne metody prefekta
Andrieux stały się potem kanwą działań carskiej Ochrany. Ochrana
przejęła metody tajnego sterowania policyjnego wypracowane we Francji.
Po zamachu na cara Aleksandra II Francuzi zaczęli szkolić rosyjską
policję w zakresie sztuki prowokacji i sterowania. Prefekt Andrieux
szkolił zarówno szefa petersburskiej policji, Baranowa, jak i ministra
spraw wewnętrznych, Ignatiewa. Wiele metod Ochrany przejęły później
tajne służby sowieckie, a w konsekwencji także MBP, UB i SB. Ochrana
zmontowała przeciw Kościołowi Katolickiemu w Polsce sprawę Paulina z
Jasnej Góry, o. Damazego Macocha, agenta Ochrany, który wystąpił z
zakonu, ożenił się i zamordował własnego kuzyna. Cała sprawa miała
skompromitować Kościół, Zakon Paulinów i Sanktuarium Jasnogórskie.
Ochrana wytworzyła także w obrębie Kościoła Katolickiego sektę, w
postaci kościoła mariawickiego, który powstał na kanwie fałszywych
objawień Marii Franciszki Kozłowskiej. 12 kwietnia 1906 ogłoszono
encyklikę papieża Piusa X potępiającą mariawitów, którzy zostali
zmuszeni do opuszczenia kościołów rzymskokatolickich. Uzyskali ze strony
władz Imperium Rosyjskiego poparcie i prawną podstawę działalności.
Nowe wyznanie religijne powstało przy wydatnej pomocy Ochrany i
otrzymało wsparcie materialne od władz carskich. Celem tych działań była
walka władzy carskiej przeciw Kościołowi Katolickiemu, za pomocą
stworzenia alternatywnej religii. Zenon Kliszko i jego współpracownicy, a
także wszyscy przeciwnicy Prymasa byli niechlubnymi kontynuatorami tych
metod.
Literatura
Czaczkowska E. K., Kardynał Wyszyński. Biografia, Warszawa, 2009.
Micewski A., Kardynał Wyszyński – Prymas i mąż stanu, Paryż, 1982.
Ks. dr Stefan Wyszyński, Kultura bolszewizmu a inteligencja polska, Włocławek, 1938.
Brzoza C., Sowa A.L., Historia Polski 1918-1945, Kraków, 2006.
Białecki K., Lepsi katolicy?, Biuletyn IPN, nr 3, 2004 r.
Żaryn J., Kardynał Stefan Wyszyński Prymas Tysiąclecia (1901-1981), Kraków, Instytut Pamięci Narodowej Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, 2015.
Stefan Kisielewski, Abecadło Kisiela, Warszawa, 1990.
Kaczyńska E., Drewniak D., Ochrana. Carska policja polityczna, Warszawa, 1993.
Kucharczyk G., Czerwone karty Kościoła, Klub Książki Katolickiej, 2002.
Ks. Prymas Stefan Wyszyński
Ks dr. Stefan Wyszyński w latach międzywojennych
Kard z filmu "Celuloza", główny bohater i jego ojciec na wykładzie ks. Wojdy
Pisarz Jarosław Iwaszkiewicz
Członek Biura Politycznego PZPR Zenon Kliszko
Kadr z filmu "Matka Joanna od Aniołów", ks. Suryn, główny bohater
Kadr z filmu "Faraon", kapłani Herhor i Pentuer
Stanisława Grabska
biskup polskokatolicki Maksymilian Rode
Ks. Franciszek Hodur, założyciel schizmatyckiej wspólnoty polskokatolickiej
Poseł i publicysta Stefan Kisielewski
Polityk Bolesław Piasecki
Prefekt Policji Louis Andrieux
Kościół parafialny w Wierzbicy
Nabożeństwo w Wierzbicy, lata sześćdziesiątw XX wieku
Sł. B. ks. Bp Piotr Gołębiowski w towarzystwie papieża bł. Pawła VI
tagi: komunizm propaganda historia polski historia kościoła ks prymas stefan wyszyński zenon kliszko metody dywersji analogie
Stalagmit | |
20 czerwca 2018 14:18 |
boson @Stalagmit | |
20 czerwca 2018 14:28 |
bravissimo! - świetna robota
szczególne uznanie za tego Kisiela - to była wyjątkowa gnida, którą notabene od razu rozpoznał Józef Mackiewicz, ale Kisiel bardzo wdzięcznie udawał zaskoczenie ową "niechęcią"...
szczególne uznanie za tego Kisiela - to była wyjątkowa gnida, którą notabene od razu rozpoznał Józef Mackiewicz, ale Kisiel bardzo wdzięcznie udawał zaskoczenie ową "niechęcią"...
Stalagmit @boson 20 czerwca 2018 14:28 | |
20 czerwca 2018 14:38 |
Dziękuję bardzo. Chciałem trochę inaczej naświetlić pewne sprawy i postacie.
boson @Stalagmit 20 czerwca 2018 14:38 | |
20 czerwca 2018 14:46 |
warto przy tym pamiętać, że Kisiel to ojciec "szlachetnego" liberalizmu à la Korwin...
i tak to się plecie - wpierw błyskotliwymi felietonami uwodził "młodych z aspiracjami" ten pierwszy, a potem ten drugi - "człowiek wielu telefonów".
i tak to się plecie - wpierw błyskotliwymi felietonami uwodził "młodych z aspiracjami" ten pierwszy, a potem ten drugi - "człowiek wielu telefonów".
pink-panther @Stalagmit | |
20 czerwca 2018 14:48 |
Po prostu - bezcenne wiadomości.
Notka o sile bomby atomowej. Zaczynając od początku: tak dawno oglądałam
(ze szkołą) film "Celuloza", że zupełnie mi umknął wątek "komunistów na
wykładzie Księdza". A tu proszę: zespolone siły Igora Neverlego,
Jarosława Iwaszkiewicza, reżysera Kawalerowicza i jego małżonki
(późniejsza buddystka) Winnickiej - atakowały Prymasa Tysiąclecia z
ziemi, wody i powietrza:))) No i te "sfery intelektualne katolickie" po
IIWW z koleżankami "Grabską i Bortnowską". Sprawa Kisiela i afer z
Kościołem Polsko Katolickim to naprawdę rewelacyjne odkrycie.
Co ciekawe, te wszystkie intrygi Kliszki zostawiły zaledwie kilka rys na "skale Kościoła Katolickiego" w Polsce. Prymas jest oczywistym Kandydatem na ołtarze ale rzeczywiście kogoś nadal silnie uwiera.
Wielkie dzięki. Notka do szybkiego rozpowszechnienia.
Co ciekawe, te wszystkie intrygi Kliszki zostawiły zaledwie kilka rys na "skale Kościoła Katolickiego" w Polsce. Prymas jest oczywistym Kandydatem na ołtarze ale rzeczywiście kogoś nadal silnie uwiera.
Wielkie dzięki. Notka do szybkiego rozpowszechnienia.
Stalagmit @boson 20 czerwca 2018 14:46 | |
20 czerwca 2018 14:55 |
Właśnie tak. Wątki tej historii
sięgają czasów współczesnych. J. Korwin Mikke zresztą kiedyś publicznie
oświadczył, że nie wierzy w Boga.
Stalagmit @pink-panther 20 czerwca 2018 14:48 | |
20 czerwca 2018 14:59 |
Bardzo dziękuję. Starałem się
umieścić w tekście ważniejsze wątki dotyczące walki z ks. Prymasem w
czasach poprzedniego ustroju. Niestety ludzie, od których kardynał
Wyszyński miał prawo oczekiwac pomocy często zawodzili, albo wręcz
uprawiali sabotaż. I mimo wszystko Prymasowi udało się osiągnąć
zakładane cele. 18 grudnia zeszłego roku papież Franciszek podpisał
dekret o heroiczności cnót ks. Prymasa, więc droga do beatyfikacji jest
otwarta.
dziad-kalwaryjski @Stalagmit | |
20 czerwca 2018 15:08 |
Piękna robota. Przypomnienie postaci i sensów w Faraonie i Matce Joannie, i zadań kościoła polskokatolickiego -bezcenne.
Co do Kisielewskiego, to miał i swoje za uszami (a może i w zadaniach), jednak naświetlenie historii z wizytą Wojtyły jest błędne. "Rozpowszechniał plotki", "uczestniczył w intrydze" - trochę balonik Pan nadmuchał... ;) Wizyta Wojtyły u Motyki była uzgodniona z kurią, na co jest notatka w kurii z 18.09.1962. Kliszko miał oczywiście nadzieję na swojego, "zmiękczonego" filozofa, a Wojtyła et cons potrafili grać...
Doceniajmy ich zmysł polityczny.
Co do Kisielewskiego, to miał i swoje za uszami (a może i w zadaniach), jednak naświetlenie historii z wizytą Wojtyły jest błędne. "Rozpowszechniał plotki", "uczestniczył w intrydze" - trochę balonik Pan nadmuchał... ;) Wizyta Wojtyły u Motyki była uzgodniona z kurią, na co jest notatka w kurii z 18.09.1962. Kliszko miał oczywiście nadzieję na swojego, "zmiękczonego" filozofa, a Wojtyła et cons potrafili grać...
Doceniajmy ich zmysł polityczny.
Stalagmit @dziad-kalwaryjski 20 czerwca 2018 15:08 | |
20 czerwca 2018 15:12 |
Dziekję uprzejmie. Zmysł polityczny
Kurii oczywiście doceniam, ale rozpowszechnianie przez Kisielewskiego
tej historii w formie anegdoty o poparciu abp Wojtyły przez Kliszkę było
jednak rozpowszechnianiem propagandy, nawet jeśli nieświadomym. Tego
typu ujęcie naprawde mogło być zinterpretowane opacznie przez słuchaczy i
doprowadzić do wniosku, że abp Wojtyłę naprawdę poparli komuniści.
dziad-kalwaryjski @Stalagmit | |
20 czerwca 2018 15:50 |
1- Kliszko oczywiście poparł
kandydaturę Wojtyły z dalszych pozycji (jak później Gulbinowicza) i był
przy tym z pewnością przekonany o własnym geniuszu.
2- Wojtyła idąc do Motyki zdawał sobie sprawę, iż będzie to wykorzystane do opozycji "wewnętrznej". Plusy dodatnie przeważyły. Bardziej mnie ciekawi, czy informacja ta była wcześniej publikowana, czy dopiero zrobił to w 90-tym Kisiel, jako facecjonista na etacie zawodowego klepidupy.
2- Wojtyła idąc do Motyki zdawał sobie sprawę, iż będzie to wykorzystane do opozycji "wewnętrznej". Plusy dodatnie przeważyły. Bardziej mnie ciekawi, czy informacja ta była wcześniej publikowana, czy dopiero zrobił to w 90-tym Kisiel, jako facecjonista na etacie zawodowego klepidupy.
Grzeralts @dziad-kalwaryjski 20 czerwca 2018 15:50 | |
20 czerwca 2018 17:15 |
Wojtyła mógł sobie pozwolić na pewne
działania, bo miał wsparcie i opiekę Kardynała. To był cud prawdziwy,
tych dwóch ludzi w jednym czasie.
Stalagmit @dziad-kalwaryjski 20 czerwca 2018 15:50 | |
20 czerwca 2018 17:38 |
Ad. 2. Myślę, że Kisielewski nie mógł się wcześniej powstrzymać przed rozpowiadaniem tej anegdoty.
Stalagmit @Grzeralts 20 czerwca 2018 17:15 | |
20 czerwca 2018 17:39 |
No właśnie, a tu nagle wychodzi były
poseł na Sejm PRL i mówi, że abp Wojtyłę mianował Kliszko. Jeśli to był
żart, to bardzo kiepski.
boson @Stalagmit 20 czerwca 2018 17:39 | |
20 czerwca 2018 17:48 |
najlepsze "dowcipy" Kisiela to byly jego jedyne dwa
adresy zamieszkania po wojnie, wpierw "w Krakowie, zamieszkał z rodziną
w słynnym Domu Literata przy ul. Krupniczej 22... W 1961 roku osiedlił
się w Warszawie, zamieszkał przy Al. Szucha 16"...
taki żart z nas wszystkich w prlowskiej smucie.
taki żart z nas wszystkich w prlowskiej smucie.
betacool @Stalagmit | |
20 czerwca 2018 18:05 |
Doskonały wpis.
Dzięki niemu przypomniałem sobie, że przed ekranizacją "Matki Joanny....", które w ówczesnej TV zachwalano jako skończone arcydzieło, zasiadałem chyba pięć razy.
Nigdy nie obejrzałem tego filmu do końca. Za każdym razem zasypiałem. Zdarzało mi się to wówczas tylko na Bergmanie i większości filmów Allena.
Teraz się dopiero dowiedzałem, że na końcu mordowani są jacyś chłopcy.
Spoilerowaniem zohydziłeś mi próbę szóstego pdejścia do arcydzieła.
Dzięki.
Dzięki niemu przypomniałem sobie, że przed ekranizacją "Matki Joanny....", które w ówczesnej TV zachwalano jako skończone arcydzieło, zasiadałem chyba pięć razy.
Nigdy nie obejrzałem tego filmu do końca. Za każdym razem zasypiałem. Zdarzało mi się to wówczas tylko na Bergmanie i większości filmów Allena.
Teraz się dopiero dowiedzałem, że na końcu mordowani są jacyś chłopcy.
Spoilerowaniem zohydziłeś mi próbę szóstego pdejścia do arcydzieła.
Dzięki.
Stalagmit @betacool 20 czerwca 2018 18:05 | |
20 czerwca 2018 18:30 |
Dziękuję bardzo. To jest naprawdę
horror klasy B lub C. Zabójstwo dwóch chłopów przez księdza jest zarówno
w filmie, jak i w opowiadaniu Iwaszkiewicza.
chlor @Stalagmit | |
20 czerwca 2018 19:29 |
Pamiętam jak w sierpniu 1980 w tV
leciało kazanie Prymasa. Wzywał do opamiętania i przerwania strajków.
Zupełnie go nie zrozumieliśmy, albo i gorzej. On wiedział co
międzynarodówka szykuje.
betacool @Stalagmit 20 czerwca 2018 18:30 | |
20 czerwca 2018 19:54 |
Do opowiadań Iwaszkiewicza miałem
podejście wybitnie minimalistyczne. Po lekturze jednej z nich
stwierdziłem, że osiągnąłem stan krańcowego nasycenia i do dziś mi nie
przeszło.
Stalagmit @chlor 20 czerwca 2018 19:29 | |
20 czerwca 2018 19:59 |
No właśnie, niestety chyba nikt nie wziął pod uwagę jego słów.
Kuldahrus @Stalagmit | |
20 czerwca 2018 20:46 |
Dziękuję.
Dobrze, że zwróciłeś uwagę na korzenie tej PPSowskiej i potem PRL-owskiej gangsterki, które sięgają jeszcze XIXw. Od razu mi się skojarzyło z tym co Coryllus pisał o takim jednym, co to "został odwiedzony" przez byłego premiera, i jego konotacjach sięgających daleko do tyłu. Betacool też w szczegółach pokazuje w swoich tekstach jak ta "stal" się wykuwała.
W tym świetle jeszcze lepiej widać w jak ciężkich warunkach działał ks. prymas Wyszyński i przy tym szczególnie uwidacznia się jego wielkość. Dosłownie nie było żadnego pola manewru, dlatego śmieszy mnie zawsze jak jakiś domorosły polityk bulwersuje się rzekomą ugodowością Prymasa Wyszyńskiego lub św. Jana Pawła II, a oni wiedzieli, że każdy ewentualny błąd lub gwałtowne ruchy w stosunku do przeciwnika odbiją się bardzo mocno na Kościele, a szczególnie na wiernych.
Dobrze, że zwróciłeś uwagę na korzenie tej PPSowskiej i potem PRL-owskiej gangsterki, które sięgają jeszcze XIXw. Od razu mi się skojarzyło z tym co Coryllus pisał o takim jednym, co to "został odwiedzony" przez byłego premiera, i jego konotacjach sięgających daleko do tyłu. Betacool też w szczegółach pokazuje w swoich tekstach jak ta "stal" się wykuwała.
W tym świetle jeszcze lepiej widać w jak ciężkich warunkach działał ks. prymas Wyszyński i przy tym szczególnie uwidacznia się jego wielkość. Dosłownie nie było żadnego pola manewru, dlatego śmieszy mnie zawsze jak jakiś domorosły polityk bulwersuje się rzekomą ugodowością Prymasa Wyszyńskiego lub św. Jana Pawła II, a oni wiedzieli, że każdy ewentualny błąd lub gwałtowne ruchy w stosunku do przeciwnika odbiją się bardzo mocno na Kościele, a szczególnie na wiernych.
Stalagmit @Kuldahrus 20 czerwca 2018 20:46 | |
20 czerwca 2018 20:55 |
Dzięki. Myślę, że jeszcze przed II
wojną światową ks. prof. Wyszyński miał już jakiś obraz tego, co się
będzie działo. Wiedział też pewnie o PPS-owskich korzeniach rządzących i
ich prokomunistycznych ciągotach. Miał dobre rozeznanie w sytuacji,
dlatego ks. Prymas Hlond tak nastawał na jego nominację w Rzymie.
Sytuacja była rzeczywiście ciężka, a ks. kardynał Wyszyński mógł liczyć
tylko na niewielkie grono współpracowników. Gdyby prowadził inną
politykę, sytuacja w Polsce byłaby równie tragiczna jak w
Czechosłowacji, na Węgrzech, czy w Bułgarii, gdzie fizycznie
prześladowano wszystkich duchownych i Kościół musiał działać w
podziemiu.
Kuldahrus @chlor 20 czerwca 2018 19:29 | |
20 czerwca 2018 21:02 |
Jak najbardziej wiedział, tak samo
jak św. Jan Paweł II i bł. J. Popiełuszko. Zresztą ks. Popiełuszko za to
co mówił poniósł męczeńską śmierć. Tak przy okazji to ja zawsze polecam
jego przedostatnie(albo właściwie ostatnie) kazanie które wygłosił w Bytomiu
, to co wtedy powiedział oczywiście jest ponadczasowe, ale według mnie
szczególnie było takim antidotum na to co dopiero nastało w drugiej
połowie lat 80-tych i później w III RP.
Kuldahrus @Kuldahrus 20 czerwca 2018 21:02 | |
20 czerwca 2018 21:13 |
P. S.
Nastało i właściwie nadal, póki co, trwa w IIIRP.
Nastało i właściwie nadal, póki co, trwa w IIIRP.
Paris @betacool 20 czerwca 2018 18:05 | |
20 czerwca 2018 23:11 |
Tez nie moglam doogladac tego gniota do konca...
... ze 2 lata temu we Francji, kiedy przypadkowo trafilam na ten badziew filmowy na jakims kanale.
... ze 2 lata temu we Francji, kiedy przypadkowo trafilam na ten badziew filmowy na jakims kanale.
slepamanka @Stalagmit 20 czerwca 2018 14:38 | |
21 czerwca 2018 03:11 |
Stefan Kisielewski miał całkowitą
rację, kiedy twierdził że Wojtyłę na krakowskiego biskupa wybrał Zenon
Kliszko za wiedzą Władysława Gomułki opraz akceptacji moskiewskich
towarzyszy. Wojtyła aby zostać wybrany i zatwierdzony przez komunistów,
musiał udawać człowieka uległego, więc myśleli że wybrali sobie
mięczaka, którym będzie można łatwiej sterować.
Nie wiem skąd Pan czerpie tak sensacyjne informacje o Stefanie Kisielewskim, ale próbować wyrzucić z interesu samego Piaseckiego, pewnego człowieka Sierowa, oraz późniejszej KGB, to naprawdę trzeba było w czasach Breżniewa mieć poparcie w samym Biurze Politycznym KC KPZR. A Stefan Kisielewski był tego świadom, bo w przeciwnym wypadku byłoby to porywanie się z motyką na księżyc. Bolesław Piasecki był w tamtym czasie człowiekiem nie do ruszenia przez żadnego polskiego komunistę, zresztą nikt z komunistów nawet nie próbował zniszczyć Piaseckiego.
Osobiście znałam dużo osób z AK i BCh, którzy nigdzie nie mogli znaleźć pracy, a Piasecki im dawał natychmiast, jak tylko się dowiedział że dany człowiek był w AK. Rodziny tych osób były mu za to bardzo wdzięczne.
Pozdrawiam
Nie wiem skąd Pan czerpie tak sensacyjne informacje o Stefanie Kisielewskim, ale próbować wyrzucić z interesu samego Piaseckiego, pewnego człowieka Sierowa, oraz późniejszej KGB, to naprawdę trzeba było w czasach Breżniewa mieć poparcie w samym Biurze Politycznym KC KPZR. A Stefan Kisielewski był tego świadom, bo w przeciwnym wypadku byłoby to porywanie się z motyką na księżyc. Bolesław Piasecki był w tamtym czasie człowiekiem nie do ruszenia przez żadnego polskiego komunistę, zresztą nikt z komunistów nawet nie próbował zniszczyć Piaseckiego.
Osobiście znałam dużo osób z AK i BCh, którzy nigdzie nie mogli znaleźć pracy, a Piasecki im dawał natychmiast, jak tylko się dowiedział że dany człowiek był w AK. Rodziny tych osób były mu za to bardzo wdzięczne.
Pozdrawiam
Godny-Ojciec @Stalagmit | |
21 czerwca 2018 04:28 |
" W 1905 uchwalono prawo o
całkowitym rozdziale kościoła od państwa. Odpowiedzią katolików było:
wsparcie udzielane duchownym, masowe pielgrzymki do Lourdes i La
Salette, bierny opór. " - na dłuższa metę przywołane metody walki nie
przyniosły zwycięstwa. Liczba katolików we Francji jest już mniejsza niż
muzułmanów.
źródło>>>http://stalagmit.szkolanawigatorow.pl/prymas-i-jego-wrogowie-z-nie-tak-dawnej-historii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz