Pewnie w to nie uwierzycie, ale wielu
ludzi o poglądach lewicowych było w dawniejszych czasach dość
krytycznie nastawionych do relacji jakie ich dzieci, szczególnie córki,
nawiązywały z księżmi uczącymi je religii. Chodziło o te wszystkie
spotkania, gry na gitarach i wspólne wycieczki. Niektórych ojców to
okropnie denerwowało, bo obawiali się, że taki ksiądz może – świadomie
lub nie – zawrócić dziewczynce w głowie. Bywało, że kiedy kapłan
zachodził do domu takiego dziecka, jeden czy drugi ojciec wyrzucał go za
drzwi i spotykało się to z całkowitą akceptacją środowiska w jakim żyła
rodzina. I tu dochodzimy do sedna czyli to tego co zwykle określam jako
„wieczne, nieodgadnione ludzkiego ja”, a co może też mieć nazwę
prostszą, która brzmi – całkowity brak
więcej u źródła >>>> https://coryllus.pl/czym-mlody-ksiadz-rozni-sie-od-mlodego-araba/
odporności na propagandę.
Dokładnie widać to jednak dopiero w dzisiejszych czasach albowiem dobra i
skuteczna propaganda jest tak skonstruowana, że w prostych umysłach jej
elementy nie pasują jeden do drugiego i rozjeżdżają się w czasie lub
przestrzeni. Człowiek nie przyzwyczajony do pułapek nie widzi, że są
elementy te są w istocie jednością, nie potrafi ich skojarzyć i działa w
myśl zaplanowanych przez propagandystę wytycznych. Ksiądz – wiadomo –
jest pedofilem, za to młodzieniec przybyły tu z odległych krajów,
pozostający na zasiłku i nudzący się jak mops w towarzystwie sobie
podobnych lub szukający niewybrednych rozrywek na mieście, jest
szlachetnym przedstawicielem obcej rasy, która pragnie integrować się z
naszą. Oto kolega onyx, jak to często czyni, przysłał mi dziś taki oto
link:
Mnie się ten link kojarzy z jednym z najstarszych
amerykańskich filmów, których akcja rozgrywa się na sali sądowej.
Pisałem już o tym. Nie pamiętam tytułu, ale chodzi o to, że źli biali
zgwałcili i zamordowali czarną dziewczynkę, a szlachetny, młody adwokat
usiłuje przekonać ławę przysięgłych, że zbrodnia ta jest tak samo
potworna jak gwałt i zabicie białej dziewczynki. Napięcie w tym filmie
jest bardzo duże i wszyscy czekają na finał, którym jest mowa tego
adwokata. On tam klaruje wszystkim na czym polegało to bestialstwo, a na
koniec mówi, żeby sobie przysięgli wyobrazili, że ta dziewczynka była
biała. No i wszyscy robią – łał! A potem zaczynają szlochać i twarze
ich, zastygłe do tej pory w napięciu, wypełniają się grozą. To ja teraz
zastosuję ten sam chwyt. Obejrzyjcie sobie te zdjęcia, szczególnie to
kiedy jakiś czarny kolega siedzi przy stole jurorskim z dziewczynką, a
druga dziewczyna rozkłada przed nim nogi. Tak to trzeba przecież nazwać –
rozkłada nogi. A potem sobie wyobraźcie, że na tym zdjęciu nie widać
Murzyna tylko księdza, w dodatku białego. Czy to jest w ogóle do
pojęcia? Rzecz jasna nie, albowiem ludzkie stado nie przewiduje takich
ewentualności i doskonale, samym tylko instynktem rozpoznaje co to jest
mądrość etapu. Każdy ojciec o lewicowych poglądach będzie ze spokojem
patrzył jak jego kochana córeczka mizdrzy się do jakiegoś pryszczatego
Araba i natychmiast zareaguje agresją kiedy w miejscu Araba pojawi się
ksiądz katolicki. Nawet jeśli jego intencje będą najniewinniejsze. To
jest konstatacja przerażająca, bo jeśli ją zastosujemy do innych
sytuacji osadzonych w kulturze i tradycji, okaże się, że składanie ofiar
z dzieci nie musiało być wcale tak emocjonalnie dolegliwe, jak nam się
dzisiaj zdaje. Być może nawet było czymś całkowicie naturalnym i nikomu
powieka przy tym nie zadrgała. Żeby ów efekt osiągnąć potrzeba zmiany
całej piramidy zachowań kulturowych, wpojonych człowiekowi przez
tradycję, która nie zaczęła się przecież wczoraj. My jesteśmy w trochę
lepszej sytuacji, bo tradycja wmawiania ludziom, że ksiądz to pedofil
nie zdążyła jeszcze okrzepnąć, ale wchodzi w nową fazę, w fazę rzucania
oskarżeń na nieboszczyków. Równocześnie emocje i obawy o los dzieci
przytępiane są skutecznie obrazkami takimi jak te pod linkiem. Napęd zaś
całemu ustrojstwu daje ślepa wiara w to, że władza, obojętnie gdzie by
się nie znajdowała i jakich metod nie imała, ma zawsze racje. Bo o to
chodzi w istocie – od odróżnienie władzy prawdziwej i jej komunikatów,
od władzy fałszywej i jej komunikatów. Prawdziwa władza, i każdy leming
rozpoznaje to bez pudła, to ta globalna, unijna, ta która chce
tolerancji i równości dla wszystkich. Nieprawdziwa zaś to władza
lokalna, pisowska, która chroni księży pedofilów. Wobec takiego
rozróżnienia ludzie z PiS i wszyscy ich władzę popierający, są na
przegranej pozycji i nie mogą zrobić nic. To znaczy mogą, ale nie chcą,
bo się boją tej „prawdziwej władzy”. Jedyne działanie, na które ich stać
to kokietowanie jej przedstawicieli. To się odbywa na różnych poziomach
hucpy, nie tylko medialnych, publicystycznych, legislacyjnych, ale
także emocjonalnych i artystycznych. Oto przykład:
Ministerstwo Kultury ogłosiło konkurs na kartkę
świąteczną. Konkurs, w którym orzekali jacyś jurorzy. No i oni wybrali
te kartki, które tam widzicie. I teraz ministerstwo przeprasza:
A nie dość, że przeprasza, to jeszcze pisze, że jurorzy
oszukali pracowników urzędu ministerialnego i nie wywiązali się
właściwie z zadania. To nie tak proszę Państwa, nikt nikogo nie oszukał,
po raz kolejny ludzie sztuki, doskonale orientujący się gdzie jest
ręka, która karmi pokazali tym pisowskim młotkom, gdzie jest ich miejsce
i co o nich sądzą poważni krytycy. Tak to należy osądzać. Ja nie wiem
kto zasiadał w tym jury i nawet nie chce mi się tego sprawdzać. Wiem
natomiast, że nic się tym ludziom nie stanie, nie zostaną nawet
wyśmiani. Odejdą spokojnym krokiem pewni, że zrobili najwłaściwszą rzecz
i każdy uczciwy człowiek zachowałby się na ich miejscu tak samo.
Podobnie jak każdy uczciwy człowiek broniłby małej dziewczynki przed
atakiem księdza pedofila i zaprowadził tę samą dziewczynkę na spotkanie
integracyjne z czarnymi mężczyznami, który mieliby ją ubogacić
kulturowo. Tak właśnie wyglądać będzie moralność nowych czasów. I albo
się temu przeciwstawimy teraz, albo będzie po nas. Co to znaczy –
przeciwstawimy? Pod żadnym pozorem nie należy wychodzić na ulicę. Tamci
tylko na to czekają. Co robić? Proszę Państwa, dostałem jeszcze jeden
link, ale gdzieś mi zginął. Oto Grzegorz Braun i ksiądz profesor Tadeusz
Guz, głoszą potrzebę duchowej odnowy, która ma nas uratować. To jest
bardzo piękne i trafiające do serca hasło. Ja się jednak pod nim nie
podpiszę, jeśli pozwolicie. A nie zrobię tego ponieważ postulat
„duchowej odnowy” ma według mnie właściwości paraliżujące mózg. Są one
wybiórcze, nie działają na tych, którzy ów postulat głoszą. Skutecznie
jednak zniechęcają do działania i jakiejkolwiek aktywności całą resztę,
która – zwolniona z jakiegokolwiek obowiązku – będzie się „odnawiać
duchowo” przy zastosowaniu różnych, zaskakujących często metod. Nie
przyłączę się do tego. Będę dalej organizował swoje konferencje i
zapraszał tam różnych fachowców. A o czym będziemy gadać tego się nikt
nie dowie, albowiem powiesimy na klamce wywieszkę z napisem –
nieupoważnionym wstęp wzbroniony. Mogę Was jednak zapewnić, że będzie
coraz ciekawiej. Kolejna konferencja już 9 marca w Baranowie
Sandomierskim. Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz