W tym miejscu były ważne ankiety które blogger nam skasował

środa, 23 sierpnia 2017

Czy Piotr Gliński chce być prezydentem po Andrzeju Dudzie?


Telewizja jest niezwykłym wynalazkiem, im bardziej coś próbuje ukryć, tym bardziej to widać. Nie dość tego, telewizja sama zdradza metody ukrywania istotnego przekazu i te metody można obejrzeć w nocnych programach emitowanych po godzinie 23.00. Wczoraj oglądałem taki program, był to serial policyjny pod tytułem „Komisja morderstw” czy może jakoś podobnie. Pieczyński grał główną rolę, a jakieś dzieci grały role drugoplanowe. Obejrzałem tylko kawałek, ale to mi wystarczyło. Ekipa chce rozwiązać zagadkę archiwów z Radomierzyc,( kto wie, ten wie), opowiadał nie będę bo i czasu za bardzo nie ma. No dobra, trochę powiem – po wojnie specjalny oddział polskich żołnierzy ludowych dowodzony przez Piotra Jaroszewicza, plądrował pałac w Radomierzycach nad Nysą, poszukując cennych archiwów. Po wielu latach ten sam Piotr Jaroszewicz, były już premier PRL, został zamordowany w swojej willi w Aninie. Ponoć przez te archiwa z Radomierzyc.
Ja w swojej prostoduszności sądziłem, że to co tam jest najważniejszego, czyli obecność papierów francuskich, gdzie napisane jest, że Mitterand to agent gestapo i cholera wie jeszcze czego, podaje się dziś w Polsce z ust do ust, jako jedną z największych tajemnic XX wieku. A gdzie tam, wszystko normalnie można pokazać w serialu. Jaroszewicz i jego ekipa znaleźli archiwum paryskiego gestapo, a w nim dokumenty obciążające francuskich polityków, chodzi oczywiście o polityków lewicy, bo tymi drugimi nikt by się nie przejmował. Na tych czynnościach nakrył ich Smiersz, ale wypuścił, bo sprawa była bardzo specjalna. O tym wszystkim mówią otwarcie aktorzy grający w serialu „Komisja moderstw”. Po co? Po to, by jeden z nich mógł w pewnej chwili powiedzieć – cóż nas obchodzą jakieś sprawy sprzed lat, we Francji nikt się nie przejmuje dziadkiem z Wermachtu. Tak było, sam słyszałem. Ja myślę jednak, że się przejmują, a to zależy od tego ilu Żydów jeden z drugim dziadek wydał swoim kolegom z gestapo, ilu z nich przeżyło, a ilu zagazowano. O tym jednak w filmie nie było ani słowa. Mówili za to o tajemniczej księdze, którą także Jaroszewicz wywiózł z Radomierzyc i która ma rzekomo, sama z siebie, ma zabijać tych, co w sposób niewłaściwy będą się z nią obchodzić. Tak właśnie zabiła Jaroszewicza. Przyznam, że ucieszył mnie bardzo ten serial, bo dawno nie widziałem już niczego tak demaskatorskiego i idiotycznego, niczego tak wyraźnie obliczonego na zryte mózgi ćwierćinteligentów. Tak się jednak złożyło, że jeszcze tego samego dnia zobaczyłem coś gorszego. Była to reklama polskiej wersji programu „Lombard”. Chodzi o to, że do lomardu, w wersji amerykańskiej autentycznego, ludzie przynoszą różne rzeczy, a pan stojący za ladą pyta – i co pan chce z tym zrobić. W wersji polskiej za ladą stać będzie Zbigniew Buczkowski, a fanty z miasta znosił będzie do niego Henio Gołębiewski. Jeśli myślicie, że to koniec tej gutaperki co się rozłazi w palcach mylicie się grubo i ja Wam to zaraz udowodnię. Zanim to zrobię jednak, jeszcze kilka uwag. Jeśli sądzicie, że serial, w którym padają słowa – tam się nikt nie przejmuje dziadkiem z Wermachtu – emitowany jest w TVN czy Polsacie, to także się srodze mylicie. Ten serial leci w programie pierwszym u Kurskiego, a jego antypisowska, propagandowa wymowa jest tak jawna i bezczelna, że nawet sam Kurski by czegoś podobnego nie wymyślił. Nie da się tego przebić nawet milionem złotych zebranych na koncercie, gdzie nieznany nikomu facet z gitarą udający Drupiego (kto pamięta ten wie) śpiewa piosenkę ze słowami – widzę ją kiedy oczy zamykam…itp, itd….
No, ale przejdźmy wreszcie do rzeczy. Oto w TVN pokazali jakąś demaskatorską publicystykę dotyczącą wycinki w Puszczy Białowieskiej. Szyszko w tym materiale mówił dwa słowa. Brzmiały one – kornik drukarz. Wiele za to mówili aktywiście ekologicznych organizacji, a także minister kultury Piotr Gliński. Dlaczego on? Albowiem, o czym pojęcia nie miałem, był on w młodości aktywistą tychże organizacji ekologicznych. To jest informacja wręcz zwalająca z nóg. Oto bowiem od wielu już miesięcy ekolodzy prowadzą nieudaną i skazaną na klęskę kampanię przeciwko mnistrowi Szyszce, a kiedy już widzą, że nie dadzą sobie z nim rady, odpalają swoją wunderwaffe czyli ministra kultury i wicepremiera Piotra Glińskiego. Czy to nie jest niezwykłe? Co powiedział Gliński w TVN. Rzekł mianowicie, że Puszcza Białowieska powinna być sankturarium, tak powiedział – sanktuarium – znanym na całą Europę i nie wolno tam niczego wycinać pod żadnym pozorem. Dodał jeszcze, że ruch ekologiczny jest mu bardzo bliski, bo od niego zaczęła się dla niego przygoda polityczna, która trwa do tej pory. Głos z offu zaś dodał, że Gliński zrezygnował z ekologii ze względu na głoszone przez ekologów hasła wolnej miłości oraz brak szacunku jaki wykazywali oni wobec życia poczętego. Z tą wolną miłością trochę przesadziłem, ale wiecie o co chodzi. Jak to wyjaśnić na gruncie realnym? Myślę, że tak: Niemcy zwerbowali Glińskiego jeszcze na studiach, bo zwaracał on powszechną uwagę swoimi ekscentrycznymi zachowaniami i upodobaniem do sportu. Być może było jeszcze coś, o czym nie wiemy. Potem Gliński się dobrze ożenił, ale oni domagali się, by poświęcał coraz więcej czasu tej ekologii. On nie chciał i szukał dobrego pretekstu, żeby się z tego wymiksować. No i tak został politykiem Unii Wolności, a potem PiS, gdzie reprezentuje tak zwane skrzydło ugodowe, czyli byłych niemieckich agentów wpływu, związanych ze środowiskami ekologicznymi.

Teraz ważne pytanie – dlaczego wicewpremier Gliński występuje we wrażej telewizji, która nie omija żadnej okazji dowalenia rządowi dobrej zmiany i otwarcie wypowiada się tam przeciwko polityce jednego z kolegów? Ja mam tylko jedną odpowiedź – są nici lojalności, o których nie mamy pojęcia. I Gliński jest nimi połączony nie z premier Szydło, nie z Jarosławem Kaczyńskim, nie z ministrem Szyszko, ale z kim innym. I nie mam tu na myśli tych szczyli z organizacji ekologicznych. Poza tym mam wrażenie, że Piotr Gliński rozpoczął właśnie samodzielną karierę polityczną. Uważam go bowiem za człowieka bezkompromisowego i odważnego, który z całą pewnością nie dałby się zastaraszyć jakimś dawnym kolegom z organizacji. A jeśli strach nie wchodził w grę, jeśli nie było kija, to musiała być marchewka. Jaka? Patrząc na żonę wicepremiera, na malujące się na jej twarzy ambicje i ambicyjki sądzę, że chodzi o prezydenturę po Andrzeju Dudzie. Nic więcej nie może wchodzić w grę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kto tak na prawdę konsumuje owoce pracy Polaków?

Wiem czy Wierzę?

Nie toleruję tatuaży ponieważ uważam że:

Uważam że najważniejsze przykazanie to: